Wczoraj miałem okazję jeść placki ziemniaczane. Na szczęście nie ja je robiłem :P I takie tam ciekawe rzeczy się dowiedziałem :D
Nie będę opisywał jak się robi placki bo już to robiłem. Patent jest natomiast następujący - jak już zetrzemy ziemniaka, do wersji mocno okrojonej i zaczynamy trzeć palce, bierzemy do ręki widelec. Nadziewamy na niego ziemniaka i trzemy dalej. Wszytkie palce mam dzięki temu całe :) Tylko przedrmie podrapanę po zjeżdżaniu z kopca.
U Was też tyle śniegu, że można zjeżdżać na workach? :)
A tak to wczoraj wyglądało (muszę się pochwalić, że największego ziemniaka starłem ja).
Na pierwszym zdjęciu jest mój współlokator. Dalej ja a potem Katarzyna. A potem Barbara.
Placki ziemniaczane - patent nad patenty
Autor: misiuziu
niedziela, 28 listopada 2010, 14:41
komentarze: (7)
Sos grzybowy
Autor: misiuziu
sobota, 27 listopada 2010, 17:21
komentarze: (3)
Ogólnie to ja za grzybami nie przepadam. W sumie to ich nie lubię :P Akceptuję pieczarki i czasami kurki. W daniach jako dodatek mało wyczuwalny - takie coś też zjem. Jak byłem w domu to chciałem zrobić sos kurkowy, taki, jak robił mój dziadek. Nie do końca mi się to udało, ale i tak mi smakowało :)
Składniki:
Cebulę obieramy i drobno kroimy. Wrzucamy na rozpuszczone masło i podsmażamy. Jak się zeszkli wrzucamy kurki i również podsmażamy. Trzeba uważać, żeby nie spalić cebuli - jak już będzie miękka, dolewamy bulionu i chwilkę gotujemy.
Śmietanę rozmieszamy przez wlaniem do garnka. Wlewamy :) Trzeba to robić ostrożnie, żeby się nie zważyła. Wszystko razem mieszamy i gotujemy, aż zredukuję się znacząco ilość sosu. Sos powinien mieć konsystencję właściwą dla sosu. Przed końcem dodajemy przyprawy (ja dodałem tylko trochę pieprzu).
Uważajcie z dodawaniem soli - po redukcji sosu, staję się on bardziej wyrazisty (mniej wody, tyle samo soli). Podobni z innymi przyprawami - dodawajcie przed samym końcem.
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
Składniki:
- kurki, miałem takie ze słoika
- śmietana, gęsta i tłusta
- trochę masła
- cebula
- kostka rosołowa albo jakiś bulion
Cebulę obieramy i drobno kroimy. Wrzucamy na rozpuszczone masło i podsmażamy. Jak się zeszkli wrzucamy kurki i również podsmażamy. Trzeba uważać, żeby nie spalić cebuli - jak już będzie miękka, dolewamy bulionu i chwilkę gotujemy.
Śmietanę rozmieszamy przez wlaniem do garnka. Wlewamy :) Trzeba to robić ostrożnie, żeby się nie zważyła. Wszystko razem mieszamy i gotujemy, aż zredukuję się znacząco ilość sosu. Sos powinien mieć konsystencję właściwą dla sosu. Przed końcem dodajemy przyprawy (ja dodałem tylko trochę pieprzu).
Uważajcie z dodawaniem soli - po redukcji sosu, staję się on bardziej wyrazisty (mniej wody, tyle samo soli). Podobni z innymi przyprawami - dodawajcie przed samym końcem.
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- garnek
- neska i nóż
Urodziny!
Autor: misiuziu
, 08:47
komentarze: (8)
Nie, nie moje. To są urodziny, w sumie to okrągła rocznica istnienia tego bloga.
Dzisiaj jest równo (!) 4 lata ... i jeden dzień od pojawienia się pierwszego wpisu :) Wyglądał on tak. Dziwnie się to czyta :P
No to robię małe podsumowanie.
I co w związku z tym? Ogólnie to nic :) Ale jestem zadowolony, że tak długo udawało mi się prowadzić tego bloga. Teraz szykuję się parę zmian na blogu. Zmiana pierwsza polega na zmianie szaty graficznej - grafik właśnie tworzy layout. Razem z nowym layoutem ogarnę chaos, który się wdziera na serwis. Z resztą - sami niedługo zobaczycie :)
Jakby ktoś chciał napisać mi maila, jak "Studenckie gotowanie" odmieniło jego życie (albo nie) to tutaj jest adres plum.ziu(małpa w czerwonym)gmail.com :P Piszcie też komentarze :)
Na koniec zgodnie z tym co obiecałem:
Pozdrawiam stałą czytelniczkę bloga, która powiedziała, że nie zrobi mi loda, pomimo tego, że jestem sławny :)
P.S.
Sorry za literówki i błędy. Mam kaca. Poprawie to, obiecuje :)
Dzisiaj jest równo (!) 4 lata ... i jeden dzień od pojawienia się pierwszego wpisu :) Wyglądał on tak. Dziwnie się to czyta :P
No to robię małe podsumowanie.
- Przez 4 lata na blogu pojawiło się 186 postów.
- Zgarnąłem 3 osoby do pisania razem ze mną.
- Poznałem miliard osób przez bloga
- Blog posiadał dwie wersje graficzne
- Napisałem w tym czasie książkę i udostępniłem ją za darmo
- Dwa razy się sprzedałem, z resztą nie tylko siebie
I co w związku z tym? Ogólnie to nic :) Ale jestem zadowolony, że tak długo udawało mi się prowadzić tego bloga. Teraz szykuję się parę zmian na blogu. Zmiana pierwsza polega na zmianie szaty graficznej - grafik właśnie tworzy layout. Razem z nowym layoutem ogarnę chaos, który się wdziera na serwis. Z resztą - sami niedługo zobaczycie :)
Jakby ktoś chciał napisać mi maila, jak "Studenckie gotowanie" odmieniło jego życie (albo nie) to tutaj jest adres plum.ziu(małpa w czerwonym)gmail.com :P Piszcie też komentarze :)
Na koniec zgodnie z tym co obiecałem:
Pozdrawiam stałą czytelniczkę bloga, która powiedziała, że nie zrobi mi loda, pomimo tego, że jestem sławny :)
P.S.
Sorry za literówki i błędy. Mam kaca. Poprawie to, obiecuje :)
Krupnik
Autor: misiuziu
środa, 3 listopada 2010, 18:08
komentarze: (0)
Ostatnio (czyli z pół roku temu) mój tata opowiadał jak to był kucharzem w wojsku. Pewno razu robił krupnik dla całej jednostki. I o tym dzisiaj :)
Składniki:
Na początek trzeba ugotować wywar mięsno-warzywny. Innymi słowy – gotujemy rosół. Trudne zajęcie (szczególnie, jak na początek szukamy garnka na Turzynie). Mięso obieramy od kości i wrzucamy do wywaru (najlepiej średnio-drobno rozdrobnione).
Do wywaru wrzucamy kaszę – około 2-3 łyżki na około 2 litrów. Gotujemy. Jak kasza się trochę podgotuję, wrzucamy ziemniaki i gotujemy aż będą miękkie. A później to już zostaję tylko życzyć smacznego (nie zapomnijcie odpowiednio tego wcześniej doprawić).
Wracając do tego o czym pisałem na początku – tata robił krupnik dla całej jednostki, jakieś 500 litrów (nie ma się co rozdrabniać). Jak już przyszło do podawania okazało się... że w kaszy było robaki :D Robaki, po ugotowaniu mają to do siebie, że udają ratowników WOPR i pływają po powierzchni. I było ich całe mnóstwo. Co zrobił mój ojciec? Wybrał łyżką te robaki co pływały, resztę zamieszał i podał żołnierzom :)
To jaki dzisiaj pomysł na chpisy? Robaczkowy? :D Albo coś takiego innego na surowo. Może sushi? Macie jakieś pomysły? Piszcie w komentarzach albo od razu tutaj, zgłaszając się do konkursu.
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
Składniki:
- wywar z kości
- włoszczyzna
- kasza (parę łyżek) perłowa czy jęczmienna
- parę ziemniaków
Na początek trzeba ugotować wywar mięsno-warzywny. Innymi słowy – gotujemy rosół. Trudne zajęcie (szczególnie, jak na początek szukamy garnka na Turzynie). Mięso obieramy od kości i wrzucamy do wywaru (najlepiej średnio-drobno rozdrobnione).
Do wywaru wrzucamy kaszę – około 2-3 łyżki na około 2 litrów. Gotujemy. Jak kasza się trochę podgotuję, wrzucamy ziemniaki i gotujemy aż będą miękkie. A później to już zostaję tylko życzyć smacznego (nie zapomnijcie odpowiednio tego wcześniej doprawić).
Wracając do tego o czym pisałem na początku – tata robił krupnik dla całej jednostki, jakieś 500 litrów (nie ma się co rozdrabniać). Jak już przyszło do podawania okazało się... że w kaszy było robaki :D Robaki, po ugotowaniu mają to do siebie, że udają ratowników WOPR i pływają po powierzchni. I było ich całe mnóstwo. Co zrobił mój ojciec? Wybrał łyżką te robaki co pływały, resztę zamieszał i podał żołnierzom :)
To jaki dzisiaj pomysł na chpisy? Robaczkowy? :D Albo coś takiego innego na surowo. Może sushi? Macie jakieś pomysły? Piszcie w komentarzach albo od razu tutaj, zgłaszając się do konkursu.
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- to samo, co przy rosole