Kliknij w kubek
i dowiedz się, jak go wygrać!

comments post
Studenckie gotowanie. Proste, smaczne przepisy! Niekoniecznie z ryżem. Kuchnia studencka w najlepszym wykonaniu.

Ciasto owocowe. Niekoniecznie hobbickie.

Autor: koobak środa, 31 grudnia 2008, 13:13 komentarze: (2)
Składniki:

  • mąka 0,5 kg

  • pół kostki margaryny (0,125 kg)

  • 1/3 szklanki cukru

  • cukier waniliowy

  • 1/4 szklanki cukru

  • proszek do pieczenia

  • szczypta soli

  • olej


  • dżem (konfitura) owocowa: z jagód, malin, porzeczek, poziomek

  • duże jabłko lub 2 małe

  • płatki migdałowe 100g

  • 2 kopiaste łyżki kaszy manny



Ciasto:
Wrzucamy do garnka mąkę, proszek do pieczenia, 1/3 szklanki cukru, 1 cukier waniliowy, szczyptę soli i wstępnie mieszamy to. Dodajemy margarynę i siekamy jednorazowym nożem, by się ładnie wymieszało. Następnie wrzucamy 1 całe jajko (bez skorupki) oraz dwa oddzielone żółtka od białek (białka odkładamy w większej misce do lodówki) i zagniatamy ciasto. Jeśli nie chce się ciasto skleić, można dolać trochę mleka/śmietany/kefiru. Od biedy wody.
Jednorazową formę do ciasta (ta formatu nieco większego niż A4) natłuszczamy, ciasto wałkujemu i wykładamy spód. Równomiernie nakłuwamy jednorazowym widelcem, by ładnie (równo) urosło. Podpiekamy w piekarniku nagrzanym na 180-200°C przez 10 minut.

Nadzienie:
Sekret ciasta tkwi w nadzieniu. Publikę bajerujemy wyprawą do lasu/na działeczkę po świeże owoce lub do supermarketu po mrożonkę oraz długotrwałym i skomplikowanym smażeniem pysznego dżemu. Tymczasem kupujemy dżem już gotowy. Również w supermarkecie lub dyskoncie (w Lidlu są niedrogie, fajne konfitury). Staramy się wybrać słoiczek najmniej-wysoce-wydajny czyli taki, w którym jest najwyższa zawartość owoców na 100g produktu gotowego - zawsze jest to podane gdzieś na etykiecie.
A więc wspomniany dżem, niezależnie od źródła, w objętości ok 1 i 1/4 szklanki (najlepiej mieszanka różnych roadzajów) umieszczamy w kolejnej misce, jabłka obieramy i kroimy w kostkę, dodajemy surową kaszę i mieszamy.

Ubijamy 2 białka na sztywną pianę pod koniec dodając łyżkę oleju, 1/4 szklanki cukru i cukier waniliowy. Potem wrzucamy do nich płatki migdałowe i delikatnie mieszamy łyżką jednorazową (żeby nie wybić powietrza z białka).

Na podpieczony spód wykładamy własnoręczenie przygotowany dżem z jabłkiem i kaszą. Równomiernie rozkładamy po powierzchnii, a następnie przykrywamy to wszystko białkiem z migdałami. Wstawiamy do piekarnika (180-200°C) i pieczemy, aż wierzch będzie upieczony i zarumieniony (ok. 15 minut).

Uwagi praktyczne:

  • Owe ciasto to idealny spód do różnych wypieków

  • Wybór dżemów/konfitur: jagodowa jest dość słodka i dobrze ją wymieszać z porzeczkową (jakąś kwoskową w smaku), żeby nie było mdłe. Dodatek kaszy jest dość istotny - pochłonie nadmiar soku, jaki może się wydzielić.

  • Białko na wierzchu jest konieczne. Bez niego, nasza domowa konfitura/dżem stanowiąca nadzienie ciasta wysuszy się, będzie gumowa i w ogóle...




Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • 2 miski

  • trzepaczka lub końcówki od miksera

  • jednorazówek nie myjemy!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Modlitewnik

Autor: misiuziu wtorek, 30 grudnia 2008, 18:00 komentarze: (1)
Odwiedzając byłego współlokatora usłyszałem jego historię:
"Robiłem obiad i modliłem się, żeby to można było zjeść."

Podobno wyszło całkiem niezłe, a nazwa wzięła się od jego modłów :P

Składniki:

  • ryz, woreczek jeden

  • kostka rosołowa

  • suszone grzyby (niekoniecznie halucynki)

  • przyprawy do smaku



Opiszę to tak jak mi on opowiadał (przynajmniej tak jak to zapamiętałem).

"Zostałem w domu sam, trzeba było coś zjeść. A że nic nie miałem, po za ryżem więc wstawiłem ryż (bez woreczka) do garnka i zacząłem gotować. Dorzuciłem do tego kostkę rosołową i wsypałem jakiegoś kucharka czy czegoś takiego. I jeszcze sporo papryki w proszku.

I wtedy mnie olśniło. Współlokator mówił, że ma gdzieś suszone grzyby i żebym się częstował. To poszukałem i znalazłem :D I wtedy szybka akcja. Odlanie maksymalnej ilości wody z garnka z ryżem (ryż mi się cały czas gotował), kruszenie grzybów i wrzucanie ich."

Trzeba to robić na dużym ogniu, żeby woda zdarzyła wyparować przed ugotowaniem się ryżu. W sumie to woda powinna się odparować jak już ryż będzie gotowy :) I nie radzę używać kostki rosołowej i kucharka jednocześnie. Będzie za słone.


Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • miska

  • widelec

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Ciasto marchewkowe a'la Asch

Autor: misiuziu czwartek, 18 grudnia 2008, 16:38 komentarze: (4)
Napisał do mnie fan (jeszcze trochę i założę profesjonalny fan-klub :P ) i podesłał mi przepis na ciasto marchewkowe. Przepis zamieszczam w prawie nie zmienionej formie. Wszystkie przepisy, które dostałem wcześniej też w końcu zamieszczę :)


Wszystkie składniki biorę mniej więcej na oko i zawsze mi wychodzi :) Zależy od upodobań i gustu, czy ciasto ma być bardziej "wodniste" czy mniej ;) Ergo:
Składniki na jedną dużą blachę ciasta:

  • 2-3 jajka, lepiej 3, a jak ciasto się nie klei to 4, ale zwykle 3

  • 2 szklanki mąki, jak jest za lepkie, to można dodać więcej

  • 1 szklanka cukru, wg mnie ok, ale można więcej, jak ktoś lubi słodsze, najłatwiej utrzeć cukier puder, ale ten jest drogi, więc stosuję zwykły

  • 5 dużych marchewek, wg gustu, ja lubię jak jest więcej

  • drożdże do pieczenia, ew proszek, zwykle daje proszek, bo jest tańszy i łatwiej się miesza :

  • trochę cynamonu (łyżka stołowa wystarczy), łyżka soli i sody

  • parę łyżek stołowych kakao, można bez, ale wtedy ciasto gorzej smakuje i ma blady kolor

  • 1 szklanka oleju (jak ktoś nie ma oleju, to może dać masło, tańszy wydatek, ale ja zawsze daję olej, a co!)

  • trochę masła i bułki tartej



Ad rem. Najpierw zabieramy się za marchewki, obieramy i ścieramy b. dokładnie na tarce, jak nie mamy takiego urządzenia do miksowania warzyw, bodajże sokowirówka, chyba tak się to urządzenie nazywa, na szczęście rodzice takie mają, ergo najczęściej właśnie go używam, wychodzi z niego ze 2 szklanki soku (nie wypijać bo będzie potrzebny!), oraz masa "wiorków marchewkowych" (też nie zjadać!). Najcięższa robota za nami.

Następnie ucieramy ciasto. Wpierw jajka z mąką, powoli dodajemy cukier i inne sypkie składniki, dodajemy olej i dokładnie ucieramy na jednolitą masę (to też jest trochę pracochłonne niestety). Ew używamy miksera, jeżeli ktoś posiada, wtedy ucieranie staje się mniej pracochłonne. Dodajemy do tego marchewki starte oraz sok, wtedy ciasto będzie po upieczeniu bardziej "wilgotne" i "rześkie", a nie takie suche. Znów ucieramy i dokładnie mieszamy, oczywiście mieszamy też kakao. Ma wyjść jednolita, lekko brązowa masa, nie za sucha. Jak będzie sucha, można dodać trochę mleka.

Nacieramy blachę do ciasta masłem, by była wszędzie śliska i błyszcząca, a potem posypujemy bułką tartą (nie za dużo). Wlewamy ciasto (a może przekładamy?)
na blachę i wstawiamy do rozgrzanego piekarnika na godzinę na 180 stopni. Finito naszej pracy. Po tym czasie powinno być lekko wyrośnięte i smakowite ;) Bon apetit!


Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • miski w których robiliśmy ciasto

  • szklanki

  • mikser/sokowirówka

  • blacha

  • cała kuchnia :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Kluski z makiem

Autor: misiuziu czwartek, 11 grudnia 2008, 16:37 komentarze: (5)
W związku z tym, że lud się domaga (zawsze chciałem móc tak napisać), zamieszczam przepis na danie wigilijne do przygotowania w akademiku. Jadłem je pierwszy raz w akademiku na wigilii, na pierwszym roku moich długoletnich studiów (to było tak dawno, że nie pamiętam proporcji :P).

Składniki:

  • makaron świderki

  • zmielony mak z rodzynkami, miodem i czym dusza zapragnie



Makaron gotujemy. Zanim jednak zaczniemy go gotować, idziemy do sklepu na zakupy :P

Kupujemy zmielony mak z bakaliami, miodem czy jakim tak jest. Ważne, żeby był już zmielony i słodki. Wracamy ze sklepu :P

Jak makaron się ugotował, to odlewamy z garnka wodę za pomocą miski. Przerzucamy makaron do tej miski, otwieramy to coś w czym zamknięty jest mak (puszka, słoik, brzuch współlokatora) i dodajemy do makaronu. Mieszamy.

I gotowe :) Szybko, smacznie i w miarę rozsądnie cenowo.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • łyżka

  • miska

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Pizza, na cienkim cieście

Autor: misiuziu wtorek, 2 grudnia 2008, 19:05 komentarze: (9)
Zmotywowany wpisem Krzyśka zamieszczam długo odwlekany przepis na pizzę. Wielokrotnie testowany, badający odpowiednie proporcje, których i tak do końca nie poznałem :P

Składniki:

  • mąka, półtora szklanki

  • woda, 3/4 szklanki

  • drożdże

  • ser, jakieś 10-15dkg

  • sos pomidorowy

  • tabasco

  • szynka lub inne mięsko, 10-15 dkg

  • kukurydza, mała puszka

  • pieczarki

  • sól



Zaczynamy od ciasta. Do duże garnka wlałem wodę. Może to robić w misce, ale ja nie posiadam aż tak dużej (im większe naczynie tym lepiej się miesza). Dodajemy trochę drożdży. Jak ktoś widział naparstek, to mniej więcej taka wielkość, jak ktoś nie widział to mniej więcej objętość kciuka na długości paznokcia. Dodajemy soli, mniej więcej łyżkę stołową. Wieszamy widelcem do całkowitego rozpuszczenia drożdży.

Dosypujemy do tego mąki. Mieszamy to mniej więcej połączenia składników. W końcu się nie da bo się robi gęste. Wtedy wkładamy do tego rękę lub dwie (żadnej innej części ciała) i wyrabiamy. Nie muszę chyba mówić, że ręka musi być czysta. Wyrabianie polega na zgniataniu ciasta. Dobrze jest posypać rękę mąką, bo wtedy ciasto się mniej klei do ręki. W razie gdyby ciasto okazało się zbyt klejące, dosypujemy mąki. Ciasto wyrabiamy tak długo, aż zacznie się z niego robić jedna "kulka" odchodząca od ścian miski (w moim przypadku garnka).

Ciasto zrobione i może sobie postać troszkę (najlepiej jej czymś przykryć). Pieczarki myjemy, kroimy i wrzucamy na patelnię z kapką oleju. Smażymy, żeby trochę rozmiękły, od czasu do czasu mieszając. W między czasie do garnuszka wlewamy sos pomidorowy (ja kupuje taki gotowy z oliwą, czosnkiem albo z bazylią) i tabasco (ilość tabasco zależy od naszego tolerowania ostrych potraw). Podgrzewamy to (można dodać jakiś ziół) i chwilkę gotujemy, żeby składniki się dobrze połączyły.

Przed tym wszystkim warto zetrzeć ser :) Lub zlecić to komuś. Zakładam, że wszystkie składniki są już gotowe. Włączamy piekarnik. Nie pamiętam czy już pisałem, ale posiadanie piekarnika jest warunkiem koniecznym zrobienia pizzy :) Piekarnik ustawiamy na najwyższą możliwą temperaturę (z założenia jakieś 250 stopni). Ponieważ pizzę powinno się piec w 350 stopniach, trzeba zastosować pewien fortel, ale o tym za chwilę.

Na blaszce rozmazujemy jakiś tłuszczyk (żeby się nam ciasto nie przykleiło), ale bardzo niedużo. Wyciągamy ciasto, i równomiernie rozprowadzamy je (to trochę złe słowo) po blaszce. I wstawiamy bez niczego do piekarnika. To jest właśnie ten fortel, o którym wcześniej wspomniałem. Wstawiamy je na chwilkę, tak, żeby się trochę wysuszyło. Jak byśmy od razu wsadzili je ze składnikami, to albo było by surowe ciasto w środku, albo mocno spieczone na zewnątrz. Jak długo ciast ma leżeć w piekarniku? To zależy od grubości ciasta (parę razy zrobicie i sami będziecie wiedzieć kiedy jest ten najlepszy moment).

Jak się ciasto trochę przypiecze to je wyciągamy, ale nie wyłączamy piekarnika. Na ciasto rozprowadzamy sos, posypujemy serem, kładziemy pieczarki, później pokrojoną szynkę i posypujemy kukurydzą. Dobrze jest też, w którymś momencie posypać to ziołami prowansalskimi. Tak naprawdę to składniki zależą tylko od was. Trzeba się tylko kierować dwoma zasadami. Składniki nie mogę zbyt długo dochodzić do miękkości (bo spalimy pizzę). Jeśli są taki, to trzeba je wcześniej podsmażyć i osączyć ze zbędnej ilości płynów. Zasada druga jest taka, żeby ciasta zawsze było trochę więcej niż składników.

Pizzę pieczemy do czasu kiedy widzimy, że ciasto jest takie, jak w normalnej pizzy w knajpie (czy lokalu). Ostatnio Bartek, kolega z pracy, powiedział mi, że to najlepsza domowa pizza jaką jadł. A później się spił :P Ale tylko troszeczkę i z kulturą :P


Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • miska lub garnek

  • blacha

  • patelnia

  • deska

  • jakaś miska na ser

  • to na czym jemy i czym jemy

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Kuchnia hobbicka - odsłona 1: Pieczarki duszone z boczkiem.

Autor: koobak środa, 19 listopada 2008, 19:19 komentarze: (4)
Składniki:

  • 15-20 dag tłustego boczku wędzonego

  • 0.5 - 0.6 kg pieczarek (najlepiej małych)

  • olej

  • sól i pieprz

  • kminek mielony (!)



Boczek kroimy w cienkie plastry i odkładamy na talerz. Pieczarki czyścimy z resztek podłoża, na którym rosły. Jak są ładnego rozmiaru (nie za małe, nie za duże), to kroimy je niczym czerwone jabłuszko (na krzyż) i również odkładamy na ten sam talerz, co boczek. Jeżeli pieczareczki są prześlicznego rozmiaru (idealnego - czyli grzybki na jeden ząb), wówczas ich w ogóle nie kroimy.
Jeśli boczek jest, mimo wszystko nie wystarczająco tłusty, wówczas w pierwszej kolejności rozgrzewamy na patelni olej, następnie rzucamy boczek i przysmażamy. Po dostatecznym przysmażeniu boczku rzucamy na to wszystko pieczarki i przysmażamy (po czym samo zacznie się dusić, gdy puści sok) do porządanych parametrów miękkościowych. Przyprawiamy solą, pieprzem (najlepiej ziołowym - dużo) i kminkiem mielonym (równie hojnie, albo i hojniej).
Kminek mielony ma dość łagodny aromat i można go sypnąć dość dużo. W przeciwieństwie do kminku w całości nie narażamy się na niespodziewane rozgryzienie ziarna kminku i eksplozję aromatu (co niektórych skutecznie zraża do tej przyprawy).
Jest to studencka, nie wymagająca posiadania dostępu do piekarnika, wersja pewnej hobbickiej potrawy, którą można podawać z ziemniakami i surówką z kapusty, najlepiej czerwonej - będzie ładnie na talerzu.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • patelnia

  • talerz

  • nóż

  • łyżka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Smażony ryż

Autor: misiuziu środa, 8 października 2008, 19:12 komentarze: (11)
Ostatnio rozsmakowałem się w smażonym ryżu, takim od chińczyka (z pieskiem z psa czy kota). Tak mi zasmakowało, że zrobiłem swoją wersję tego dania. Oczywiście bardziej studencką.

Składniki:

  • ryż, jeden woreczek

  • marchewka z groszkiem, jakieś pół mrożonej paczki albo spora garść

  • jajko czy dwa

  • mała cebulka

  • kiełbasa zwyczajna, jakieś 7 cm

  • pierś z kuraka (zamiast kiełbasy)

  • ostra papryczka

  • olej

  • kostka rosołowa

  • sól i pieprz



Porcja jest na dwie osoby lub na dwa razy.

Do gotującej się wody wrzucamy kostkę rosołową, woreczek z ryżem i marchewkę z groszkiem. Gotujemy to 10 minut. Ryż będzie jeszcze dość twardy, ale jeszcze będzie się go smażyć więc później zmięknie.

Padlinkę pokrojoną wrzucamy na rozgrzany olej. Można też robić bez mięska, wychodzi taniej :) Zanim jednak to zrobimy obieramy cebulę i kroimy ją w półtalarki, znaczy się najpierw na pół, a później w paski. Paprykę myjemy, usuwamy pestki (nie radzę później dotykać okolic oczu) i kroimy w małe kawałeczki. Cebulkę i paprykę kładziemy na talerz, na którym będziemy jeść (nie warto brudzić kolejnego naczynia). Jak się padlinką podsmaży to wrzucamy do niej cebulę i paprykę i smażymy chwilę na małym ogniu.

Jak już cebulką zrobi się lekko miękka to zmniejszamy ogień tak mocno, jak tylko można. Wyciągamy ryż i wrzucamy go na patelnię. Bierzemy garnek i talerz (ten z którego będziemy jedli) i odlewamy marchewkę, ale w taki sposób, żeby jeszcze zostało w niej z pół szklanki wody (taka żółta będzie od kostki rosołowej). Wrzucamy to na patelnie i mieszamy razem.

Ta woda od marchewki i ryżu powinna zakrywać całość i się lekko gotować. W między czasie wbijamy dwa jajka do kubka, solimy pieprzymy (dość sporo bo to będzie na cała potrawę) i bełtamy (nie mylić z piciem bełtów). W tym czasie woda powinna się prawie cała wygotować. Mam nadzieję, że nie zapomnicie żeby to czasami zamieszać :)

Wlewamy jajka i mieszamy cały czas, aż jajka zrobią się na tyle suche (to może złe słowo), że nie będzie się razem ciągnęło, tylko tak fajnie się poskleja z reszta składników.

Jest pyszne! Najważniejsze w tej potrawie to ryż, marchew, groszek i jajka. Resztę składników można pominąć :) Jest to świetne urozmaicenie do ryżu, który się je zaczynając studia.

Bardzo dziękuję za maile od was z przepisami. Cały czas je czytam i zastanawiam się kiedy ugotować te potrawy, ale na pewno to kiedyś zrobię :P

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • patelnia

  • łyżka i widelec

  • nóż

  • deska do krojenia

  • talerz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Zagryzka, zakąska przekąska czy coś takiego

Autor: misiuziu poniedziałek, 22 września 2008, 14:54 komentarze: (3)
Ostatnio odwiedzałem moich byłych współlokatorów. No i tak się złożyło, że się znalazła flaszka, a później chyba następna... ale nie o tym chciałem pisać. W pewnym momencie zgłodnieliśmy no i się zaczęło "tworzenie" jedzenia :D

Składniki:

  • kiełbasa zwyczajna

  • tzatziki, sos z biedronki

  • chleb



Kiełbasę kroimy w plasterki (jakiś 1cm grubości) i układamy jedno obok drugiego na talerzu. Nożem nakładamy sporą warstwę sosu. Na desce układamy jakieś 4 kromki chleba, przecinamy je raz wzdłuż i jakieś 5 razy w szczerz.

Stawiamy talerz z kiełbasą na stół a deskę z chlebem obok. Idealne na zagryzkę, łatwe do przyrządzenia po pijaku i tanio wychodzi. I je się palcami :)

Trochę krótki przepis wyszedł, ale to nie moja wina, że to tak łatwo się robi... I tak jeszcze parę spraw technicznych. Dostałem parę przepisów i niedługo je wypróbuje i opiszę. Cały czas czekam na następne (plum.ziu@gmail.com). A jeśli ktoś czuję potrzebę pisania razem z nami to zapraszam :)


Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • nóż

  • talerz

  • deska do krojenia

  • palce

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Nalewka z wiśni? Właśnie, że TAK!

Autor: koobak piątek, 5 września 2008, 17:17 komentarze: (12)
Pewnego wakacyjnego dnia oświadczyłem w pracy koleżance (tutaj pozdrowienia dla niej), że nastawiłem nalewkę z wiśni. Ona na to, że raczej się nie robi nalewek z wiśni. Mama również stwierdziła, że wiśnie są niezbyt pronalewkowe: mają mało soku, są niezbyt słodkie. Po fakcie. Nie będę wylewać cennych procentów do kibla! Wczoraj z rana przed pracą spróbowałem po 2 miesiącach od nastawienia wisienkę. Pomyślałem sobie, że należy się podzielić z ludzkością przepisem na taką przepychotę!

Składniki:

  • wiśnie

  • cukier (dużo)

  • woda mineralna

  • spirytus (96% dla pewności)



Wiśnie myjemy, przebieramy a hobbyści mogą nawet drylować (wtedy do sekcji z zabrudzeniami można dopisać kuchnię itd...). Do dużego słoja nasypujemy cienką warstwę cukru na dno, wrzucamy obeschnięte po myciu wiśnie i przesypujemny cukrem. Chodzi o to, by wszystkie wiśnie były conajmniej obtoczone w cukrze. Na sam koniec, gdy skończą się wiśnie należy przysypać je cukrem tak, żeby powierzchnia się wyrównała i była sucha. Zostawiamy na dobę (żeby puściło trochę soku - będzie tego jednak niewiele) i zalewamy spirytusem. Mi wyszło 0.5 litra spirytusu na 3 litry mieszanki wiśni z cukrem. Zostawiamy, niech się przeżre i nabierze mocy urzędowej. Pod żadnym pozorem nie mieszać na początku, bo wiśnie się rozwalą. Z upływem czasu pojawi się nieco więcej cieczy, a wisienki udadzą się ku górze. Na 100% nie rozpuści się cały cukier samorzutnie. W tym celu należy się zaopatrzyć w taką drewnianą łyżkę. Do ostrożnego wymieszania nagromadzonego na dnie cukru, należy użyć jej trzonka. Aby zwiększyć możliwość rozpuszczania się cukru w nalewce, należy dostarczyć rozpuszczalnika, czyli wody mineralnej (bo kranówa przegotowana zazwyczaj ma jakiś smak). Ale nie za dużo na raz, żeby nie osłabić nadmiernie trunku.

W momencie, gdy cały cukier się wchłonie, wyciągamy wiśnie do osobnego słoika i zalewamy nalewką, żeby nie leżały suche. Płyn rozlewamy do butelek. Podobno nalewki powinny "dojrzewać" przez jakiś czas, żeby nabrać w pełni szlachetnego smaku. Ale wisienki można konsumować natychmiast.

Wisienki z takiej nalewki, w przeciwieństwie do czereśni, mają miąższ. Dodatkowo są bardzo słodkie, mają moc i cudowny aromat wiśni (tego czereśnie też nie mają).

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • drewniany trzonek drewnianej łyżki

  • słój

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Lancz-ekłipment na podróż

Autor: koobak piątek, 29 sierpnia 2008, 13:13 komentarze: (3)
Składniki:

  • Bułki

  • Mięso bez kości (np. filet z kurczaka)

  • olej

  • pieprz, sól, bazylia, oregano

  • kukurydza konserwowa

  • gorszek konserwowy

  • papryka świeża

  • oliwki

  • majonez



Mięso umyć, wyciąć co trzeba (żyłki i inne niefajności), pokroić w drobną kostkę. Wrzucić na rozgrzany olej, obsmażyć, przyprawić solą, pieprzem i ziołami. Podusić do miękkości i na koniec dodać jeszcze ziół. Schłodzić i wstawić do lodówki na kilka godzin, żeby mięso wchłonęło aromat ziół.

Do wystudzonego mięsa dodać kukurydzę, groszek, paprykę pokrojoną w kostkę, oliwki i majonez (ale tyle, żeby to nie ociekało nim). Wymieszać.

Bułki rozcinamy tak, jak do smarowania, aby powstały kieszonki (czyli nóż może rozciąć ok 5 cm skórki na wylot i potem manewrujemy nim w środku tak, by rozdzielić bółkę na pół, ale nie rozciąć więcej skórki). Dodatkowo dobrze jest wybrać trochę miąższu ze środka, żeby więcej się zmieściło. Następnie każdą bułkę nadziewamy: najpierw trochę samego majonezu, żeby zbyt suche nie było, potem łyżeczką pakujemy zawartość. Ogólnie, to w ten sposób można zapakować sobie na podróż każdą sałatkę. Trza mieć ino na uwadze fakt, żeby nie była zbyt wilgotna, bo wycieknie i będzie mokro w plecaku/bagażu/czymkolwiek.

Na koniec nie pozostaje już nic innego jak wyjaśnianie współtowarzyszom, jakie to zajebiste bułki się właśnie zjada. Ewentualnie jakim fantastycznym daniem raczy się wybranego/wybraną współtowarzysza/współtowarzyszkę podróży.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • patelnia

  • nóż, łyżka

  • miska

  • deseczka do krojenia

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Surówki - baza II

Autor: koobak środa, 20 sierpnia 2008, 17:17 komentarze: (2)
Słoneczne i kamieniste plaże szerokości 1 metra na Sardyni skłaniają do refleksji nad własnym menu. A jak już kiedyś zauważyłem, nie ma nic lepszego niż chłodna i smaczna surówka. Czas na bazę II.
Składniki:

  • sałata (lodowa, masłowa, byle sałata)

  • śmietana

  • sól i pieprz



Każdy zna przepis na sałatę ze śmietaną. Gdyby ktoś miał wątpie, to przytoczę ów przepis. Umyte liście jakiejkolwiek sałaty dzielimy na mniejsze kawałki. Solimy, dodajemy śmietanę, chłodzimy i gotowe. Niektórzy lubią tą wersję na słodko. Zamiast solenia się słodzi. Osobiście nie polecam (bo nie lubię). Dla uatrakcyjnienia takiej prostej potrawy można użyć różnych sałat o kolorowych liściach. Taką mieszankę można użyć również jako bazę wyjściową surówek.

Do rozdrobnionych liści sałaty można dodać takie rzeczy, jak starta lub pokrojona w plasterki marchewka, rzodkiew, ogórek (najlepiej ze skórką), rodzynki...

Z autopsji wiem, że koniecznie trzeba zachować umiar w dodawaniu dodatków. Sałata powinna stanowić najważniejszą część potrawy, a reszta tylko dla dopicowania. W przypadku marchewki trzeba unikać marchewki bezsmakowej a nawet gorzkiej. Jako sosik można dać sos winegret. Ale najlepsze jest jednak w wersji tradycyjnej - ze śmietaną. Drobno posiekane oliwki zielone, dodadzą nowego wymiaru.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • miska

  • łyżka

  • nóż

  • tarka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Surówki - baza I

Autor: koobak czwartek, 7 sierpnia 2008, 17:17 komentarze: (3)
Lato w pełni, żar się z nieba lał hektolitrami. Na taką pogodę nie ma nic lepszego, jak chłodna i pyszna surówka prosto z lodówki. Przygotowana z zakupów poczynionych w okresie bardziej sprzyjającej aury (czyli podczas takiego ochłodzenia, jakie obserwujemy ostatnio).

Składniki:

  • kapusta (pekińska, biała, czerwona)

  • warzywa i owoce nadające się do jedzenia na surowo

  • majonez lub olej

  • sól, pieprz i inne przyprawy (ziółka)



Zielsko
Najmniej twórczy jest początek. Trzeba pokroić w cienkie paski kapustę. Poszatkowaną kapustę wrzucamy partiami do miski, lekko solimy i ugniatamy pałką. Dorzucamy kolejną porcję, solimy i ugniatamy. I tak aż zużyjemy tyle kapusty, ile planowaliśmy. Kapusta musi puścić soczek, więc odkładamy ją spokojnie na bok. Niech się puszcza, a my w tzw. międyczasie zajmiemy się uatrakcyjnianiem surówki.

Atrakcyjność wizualna - im bardziej kolorowo, tym ładniej. Do kapusty białej lub pekińskiej warto dodać coś, co ma żywe kolory. A więc: marchewka, rzodkiewka, pomidor, papryka (czerwona lub zielona). Do kapusty czerwonej można dodać por, białą rzodkiew (rzepę), paprykę (białą, żółtą lub zieloną) itd... Kroimy odpowiednio do specyfiki warzywa. Marchewki, rzodkiewki i inne tego typu można zetrzeć na grubej tarce. Paprykę, pomidory do pokrojenia (ale kawałki w takich rozmiarach by się zmieściły w buzi bez zbędnej gimnastyki).

Atrakcyjność smakowa (i aromatyczna) - tłumaczyć nie trzeba. Warto pomyśleć o składnikach, które spowodują, że surówka nie będzie "sucha". A więc:
*jabłko - najlepiej kwoskowe i soczyste w smaku,
*cebula - mała ilość podkreśli smak, ale trzeba uważać, by nie porzedawkować; najlepiej zetrzeć cebulę na tarce o grubych oczkach, po czym solidnie posolić i popieprzyć ją przed dodaniem
*sok z cytryny

W imię atrakcyjności aromatyczno-smakowej można dodawać różne owoce (banany, truskawki, ananasy, gruszki, śliwki...) i inne dodatki (rodzynki, migdały, suszone owoce, orzechy - koniecznie sparzone i odpowiednio rozdrobnione).

Małe różyczki surowego kalafiora, młody groszek zielony, szczypior, natka pietruszki, koper...

Warto pamiętać, żeby w wyniku dodawania kapusta nie stała się dodatkiem oraz, żeby nie dodać zbyt dużo różnych dodatków.
Teraz możńa wszystko z kapustą wymieszać.

Przyprawy
Przyprawianie - etap ostatni. Przyprawia się standardowo solą i pieprzem. W przypadku, gdy surówka jest zbyt mało soczysta dobrze jest posłodzić surówkę cukrem (żadnym obrzydliwym słodzikiem). Jeśli surówka jest mdła w smaku, warto dodać sok z cutryny. Wszystko, oczywiście, z umiarem. Mieszamy ponownie i kontrolujemy smak.

Sosik
Po tym, jak zostało już wszystko, co trzeba, dodane, a surówka już smakuje trzeba zrobić do tego wszystkiego jakiś sos.
Najprostsze to dodać kilka łyżek oleju wymieszać i schłodzić.
Inne propozycje, to zamiast oleju dodać majonezu (nie za dużo, żeby nie zdominował smaku), sosu winegret. Oprócz tego można poeksperymentować z chrzanem tartym, musztardą, sosem tabasco... Cokolwiek fantazja przyniesie.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • miska

  • nóż

  • deska

  • tarka

  • łyżka

  • pałka do ugniatania(?)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Paella, czyli hiszpańskie coś

Autor: misiuziu poniedziałek, 4 sierpnia 2008, 17:30 komentarze: (3)
Zostałem wywieziony w las, przegoniony po Puszczy Bukowej i ochlapany przez psa. Ale za to dostałem dobry obiad w miłym towarzystwie :-)

Składniki (dla 4 osób):

  • cyce kurczęce, 4 sztuki

  • czosnek, 4 ząbki

  • puszka kukurydzy

  • puszka czerwonej fasoli

  • 2 puszki pomidorów w zalewie

  • ryż, dwa woreczki

  • olej

  • przyprawy: do kurczaka, czerwona papryka, sól, pieprz i co tam jeszcze wpadnie pod rękę



Gotujemy ryż. Można ugotować sobie wcześniej, wsadzić do zamrażalki i później go tylko wyciągnąć.

Cycki miętosimy.... znaczy kroimy. W kawałeczki. I dopiero później miętosimy, z przyprawami do kurczaka oczywiście. Wrzucamy na rozgrzany olej i smażymy. Zanim jednak to zrobimy obieramy czosnek i kroimy go w plasterki. Czosnek wrzucamy równocześnie z kurakiem.

Jak kurczak się podsmaży, skurczy i będzie pachnieć tak, że ślina będzie kapać, wrzucamy zawartość puszek z pomidorami (z cała zalewą) oraz kukurydze (bez zalewy). Wrzucamy ryż i przyprawy. Doprowadzamy do stanu gęstego sosu. Doprawiamy czym tak można (powinno być na ostro). Ja bym jeszcze dorzucił papryczki piri piri (tak, żeby paliło w ryjek).

Przed samym końcem dorzucamy czerwoną fasolę. Dopiero na koniec, żeby się nie rozgotowała. Podawać z winem, sałatką i miłym towarzystwem :)

I tak jeszcze dwa słowa. Po lesie przegonili mnie autorzy bloga o akwarium.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • zdecydowanie za dużo

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Koklet...

Autor: koobak czwartek, 31 lipca 2008, 12:23 komentarze: (7)
...czyli kotlet idealny.

Masz problem z nidosmażonym kotletem, przypalonym kotletem, a może nadmiernie suchym w środku kotletem? Nawet jeśli nie, to czas na przepis na kokleta idealnego. Pyszne, złociste, w środku soczyste i aromatyczne kotleciki sojowe.
Składniki:

  • 8 sztuk zrazów sojowych

  • 2 kostki rosołowe

  • 3/4 litra wody

  • średnie jajko

  • 4 łyżki mąki

  • sól i pieprz

  • 4 łyżki otrębów

  • różne przyprawy (curry, bazylia, oregano, wszystko, co chora fantazja podpowie)

  • olej

  • 1/2 płaskiej łyżeczki przyprawy vegeto-podobnej



1. Na miły złego początek gotujemy suche zrazy sojowe w rosołku. Do 3/4 litra wody wrzucamy 2 kostki rosołowe (czyli tyle, ile się normalnie wrzuca na litr), solimy, pieprzymy, wrzucamy zrazy i gotujemy 17.5 minuty.
2. Ugotowane zrazy sojowe odsączamy z rosołu, kładziemy na talerzu 1 i czekamy aż wystygną.
3. W talerzu 2 (lub miseczce) przygotowujemy panierkę. Mąka + sól + pieprz + otręby (można bez) + przyprawa vegetopodobna (można bez) + różne przyprawy (można bez). W ramach różnych przypraw dodałem do panierki 2 łyżki przyprawy do pizzy.
4. W talerzu 3 (lub miseczce) bełtamy jajko.
5. Po ostudzeniu zrazów rozgrzewamy olej na patelni. Potem kolejno obtaczamy dokładnie w panierce, zanurzamy w jajku i wrzucamy na patelnię. Smażymy tylko po to, żeby panierka nie była surowa. A więc do uzyskania pięknego, złotego koloru (w zależności od składu panierki).
6. Podawać z ryżem al dente lub ziemniakami al dente oraz surówkami. Sosik też byłby mile widziany.

Powyższa ilość panierki oraz jajko powinny wystarczyć w zupełności do przygotowania 8 zrazów.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • widelec

  • patelnia

  • 3 talerze



Wkrótce "małe conieco" o panierkach, surówkach i al dente. Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Lasagne...

Autor: misiuziu poniedziałek, 7 lipca 2008, 21:05 komentarze: (7)
... albo coś koło tego. Taka prawdziwą robi się inaczej, ale to jest wersja uproszczona, studencka. Korzystam z tego, że się przeprowadziłem i mam piekarnik. Chociaż dzisiaj przyszła właścicielka i powiedziała, że jak nie posprzątam to wynajmie sprzątaczkę na mój koszt. Głupia baba i tyle. A teraz przepis.

Składniki:

  • makaron, garść makaronu

  • mięso mielono, 200g

  • olej

  • koncentrat pomidorowy

  • cebula

  • czosnek

  • sól i pieprz



I na początek gotujemy makaron. I jak się spokojnie gotuje, obieramy cebulę i siekamy ja w drobną kosteczkę i wrzucamy na patelnię. Obieramy później dwa ząbki czosnku i też drobno go siekamy i wrzucamy na patelnię i dolewamy kapkę oleju i smażymy (i za dużo "i" użyłem).

Teoretycznie powinno się to wrzucać na gorący olej, ale ze względu na to żeby oszczędzić trochę na myciu naczyń, wrzucam to od razu.

Podsmażamy to tak, żeby było miękkie. Dorzucamy mięso i jakieś pół szklanki wody. Rozdrabniamy mięso i je smażymy czy dusimy. Wlewamy koncentrat pomidorowy, dodajmy przypraw do smaku. Tak naprawdę to można to zrobić jak się robi spaghetti. Tylko trzeba mieć duże zacięcie, żeby gotować dalej a nie zjeść gotowego spaghetti.

Jak już się makaron ugotuje i go odcedzimy (za pomocą talerza oczywiście, żeby nie brudzić nie potrzebnie sitka). Wrzucamy makaron do naczynia żaroodpornego, zalewamy to sosem mięsnym i mieszamy. Jeszcze można doprawić do smaku. Ja użyłem soli czosnkowej i pieprzu kolorowego. Na wierzch kładziemy ser (tyle ile dusza zapragnie).

Wstawiamy to wszystko do piekarnika i pieczemy. Jeśli mięso było dosmażone to zajmie to chwilkę, tyle tylko żeby się ser stopił. Mi zajęło to dwie chwilki :)

Jest po prostu genialne pyszne i warto troszkę się zmęczyć żeby później to zjeść. I chciałem wrócić do dobrego zwyczaju podawania linka do stron wartych pokazania. Dzisiaj traficie na blog charytatywny.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • deska i nóż

  • patelnia

  • naczynie żaroodporne

  • talerz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Gotowany kalafior

Autor: misiuziu niedziela, 29 czerwca 2008, 18:17 komentarze: (9)
Właśnie jem pyszny kalafior i postanowiłem opisać jak zrobić takie cudeńko :) Żeby nie było wątpliwości: taaaaanie cudeńko.

Składniki:

  • kalafior, jedna główka

  • 2-3 łyżki stołowe bułki tartej

  • olej, mniej więcej tyle samo co bułki

  • sól



Na początek pijemy dobre wino. Przynajmniej ja tak zrobiłem. Bierzemy główkę kalafiora i go myjemy pod bieżącą wodą. Nie radzę go szorować szczotką, bo się rozleci. Kalafior rozrywamy na mniejsze kawałki i wrzucamy do osolonej wody i gotujemy.

Teraz zostaje pytanie: jak długo? Uważam, że niektóre pytanie powinny zostać bez odpowiedzi :P Znaczy nie patrzyłem na zegarek jak się gotowało. Jak jest miękkie to przestajemy gotować. W międzyczasie robimy zasmażkę tak jak do faolki szparagowej.

Wyciągamy kalafior na talerz i polewamy zasmażką. I w ten oto sposób mamy zdrowy, smaczny i tani obiad. Nic więcej nie trzeba do tego dodawać. Chociaż ja wypiłbym jeszcze trochę wina... Tylko jak potem zmienić opony...

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • talerz

  • widelec

  • patelnia

  • garnek

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Księżycówka, samogon albo po prostu bimber

Autor: misiuziu niedziela, 22 czerwca 2008, 20:04 komentarze: (18)
Na początku ostrzegam, że post będzie długi. Będąc na Ukrainie, moja ciocia uczyła mnie jak się robi bimber, czyli domowej roboty alkohol. Długo zbierałem materiały do tego przepisu. I znalazłem tyle ciekawych rzeczy, że aż sam jestem w szoku. Zanim zaczniemy, obejrzyjcie jeszcze ciucholand online

Składniki:
  • cukier
  • drożdże


Zacier do tego cudownego alkoholu robi się na tysiąc różnych sposobów. Zacznę do przepisu oryginalnego mojej cioci z Ukrainy. Bierzemy cukier, wsypujemy do baniaka, dodajemy drożdży i odstawiamy na tydzień. I teraz kwestia proporcji. Wiem, że z kilograma cukru robi się średnio litr alkoholu. Nie wiem natomiast ile trzeba dosypać do tego drożdży (niestety nie znam ukraińskiego i nie mogłem się w tej kwestii dogadać).

W 1410 była bitwa pod Grunwaldem, w której dokopaliśmy Niemcom. I ta pamiętna data jest podobno przepisem na proporcje w bimbrze. Niestety, każdy inaczej ją interpretuje. Jedna wersja mówi 1kg cukru, 4 kilo owoców i 10dkg drożdży. Inna 1kg cukru, 4dkg drożdży i 10 litrów wody.

W każdym razie nie jest to ważne. W najgorszym wypadku wyjdzie nam dużo zacieru z mała ilością procentową alkoholu. A w procesie destylacji i tak nie będzie miało to znaczenia.

Tak naprawdę to zacier można przygotować z czegokolwiek. Jakub Wędrowycz zrobił nawet bimber z kamienia (z karbonu?). Można destylować również wino (tylko młode, żeby nie było szkoda, że marnujesz smaczne winko), można to zrobić z sfermentowanych owoców ze słoika, dżemów i kompotów, można z ryżu czy ziemniaków. Ogólnie to można ze wszystkiego. Tylko należy pamiętać, że to z czego robimy zacier odbiję się troszkę na smaku. To coś robione z cukru to była jedna z lepszych wódek jakie piłem. I znalazłem parę przepisów na zacier.

Teraz trochę chemii i czym to skutkuje. Fermentacja alkoholowa ma wzór
C6H12O6-> 2 C2H5OH + 2 CO2
I co z tego wynika? Podczas fermentacji wydziela się gaz (konkretnie dwutlenek węgla) więc zacier, podczas swojej pracy, nie może być szczelnie zamknięty (bo zrobi bum i będzie dużo sprzątania). Wniosek drugi: fermentacja to rozkład glukozy (może i fruktozy, ale nie jestem pewien) na alkohol i CO2, czyli można robić zacier ze wszystkiego co zawiera cukry. I bardziej proste cukry (glukoza, zawarta w owocach, sacharoza, czyli taki cukier, który można kupić w sklepie) tym szybciej przebiega proces fermentacji. Cukry złożone (skrobia, zawarta w ziemniakach czy makaronie) muszą się rozłożyć najpierw do cukrów prostych zanim zaczną samoczynnie fermentować. Dodanie drożdży przyspiesza ten proces (i chyba go trochę modyfikuje).

CIEKAWOSTKA: Gorzelnie produkują alkohol z ziemniaków. Najchętniej kupują do tego celu ziemniaki zmarznięte. Mają one lekko słodkawy posmak. Zimno rozbija łańcuchy wielocukrów na cukry proste.

W liceum uczyli mnie, że wzór chemiczny to jedno, a w życiu nigdy nie dzieje się w 100% tak jak w teorii. To znaczy, że w procesie fermentacji nie wytwarza się tylko i wyłącznie alkohol etylowy (czasami warto się uczyć, nawet chemii). To samo znalazłem na Wikipedii. W tym procesie wytwarzamy również alkohol metylowy (100 gramów czystego metylu zabija dorosłego mężczyznę) oraz inne "dodatki".

CIEKAWOSTKA: Zatrucie metanolem leczy się etanolem. W przypadku zatrucia pogotowie karzę Ci pić wódkę (albo spiryt). Etanol wchłania się do organizmu szybciej od metanolu i nie pozwala mu się wchłonąć. Pijąc etanol z metanolem (z przewagą etanolu) ma się tylko nieprzyjemnego kaca.

No to mamy zacier. Pytanie tylko brzmi w czym go zrobić. Aparatura, która widziałem na Ukrainie opierała się na bańce do mleka jak na rysunku poniżej:


(obrazek pobrany stąd)

W czymś taki przygotowujemy zacier. Zaletami takiej bańki jest hermetyczne zamknięcie co się przydaję podczas destylacji (tak dla bezpieczeństwa). Jeśli nie jest szczelne, można uszczelnić gumą (taka od opon samochodowych się nie nada).Poniżej przedstawiam rysunek poglądowy aparatury.



Nie ukrywajmy, wielkim malarzem to ja nie jestem, ale mam nadzieję, że dzięki rysunkowi uda mi się wszystko wytłumaczyć. Bańkę z zacierem stawiamy na źródle ciepła, czyli na przykład na palniku gazowym. W związku z tym, że czytają to głownie studenci i co niektórzy zechcą zrobić takie cudeńko w akademiku postaram im się pomóc kilkoma pomysłami. Pomysł pierwszy to palnik elektryczny. Spora część studentów ma takie w pokoju w akademiku (wytrzaśnięte od babci ze strychu) żeby nie trzeba było latać do kuchni, która zawsze jest za daleko. Pomysł drugi to grzałka elektryczna wmontowana w bankę, tylko tutaj trzeba się pobawić żeby to szczelne było i nie było żadnego przebicia (żeby robiąc "prąd" nie dostać prądem).

W każdym razie destylacja musi przebiegać na czymś gorącym. W pokrywie bańki powinien być wąż odprowadzający szczelnie(!!!) zamontowany. Można wspawać przejście na wąż, a na wąż założyć zacisk (takie coś mamy w sklepie, w którym pracuje, ale niestety nie ma tego na stronie). Wąż nie powinien być gruby (tak na oko jakieś 10 mm).



Lodowe kieliszki do wódki!


Teraz trochę fizyki. Każda substancja ma parę cech fizycznych. Jedną z nich jest temperatura wrzenia, czyli temperatura, w której ciecz gwałtownie przechodzi w stan gazowy. Temperatura wrzenia wody to 100°C, ale to chyba wie każdy. Nie każdy natomiast wie, że etanol (czyli alkohol) wrze w temperaturze 78,4 °C. I na bazie tej różnicy temperatur wrzenia przeprowadzana jest destylacja.

CIEKAWOSTKA: Metanol wrze przy temperaturze 64,5 °C. Mając lewy spiryt od ruskich, można sprawdzić czy można go pić doprowadzając do wrzenia i sprawdzając temperaturę. tego wrzenia (oczywiście na niewielkiej próbce, żeby zbyt dużo się nie zmarnowało). Termometr z odpowiednią skalą znalazłem na allegro za 7zł.

Wracając do destylacji. Podgrzewamy nasza bańkę na mleko. Utrzymujemy to właśnie w temperaturze wrzenia alkoholu, wtedy najwięcej alkoholu paruje, a najmniej wody (co znacząco odbija się na mocy). Rurka z bańki z zacierem wchodzi do chłodnicy. I teraz 3 słowa (lub dużo więcej) na temat chłodnicy. Kiedyś kupowało się zestaw młodego chemika i dostawało się zajefajna chłodnicę. Zasada działa jest prosta. Chłodnica posiada dwa wejścia i dwa wyjścia (dwa obiegi). Przez pierwszy obieg przelatuje destylowany alkohol, przez taką spiralę. Im dłuższa spirala tym lepiej bo lepiej się schłodzi.

Spirala jest zanurzona w wodzie i chłodzi przelatujący alkohol, który się skrapla na drugim końcu i skapuje do butelki. Woda musi być zawsze zimna. Jeśli przestanie być zimna alkohol nie będzie się skraplał, unosił się w powietrzu i później może zrobić bum. Żeby woda była zimna jest cały czas zmieniana. Wejście na dole chłodnicy (drugi obieg) wprowadza od chłodnicy zimna wodę. Wyjście u góry ją odprowadza. Czemu wejście na dole a wyjście na górze? Bo ciepła woda płynie do góry i można oszczędzić na wylewanej wodzie.

Najlepiej jest mieć dostęp do bieżącej wody, ale w akademikach jest to czasami nie możliwe (przecież nikt nie poprowadzi kabla z woda z łazienki z drugiego końca korytarza). Jak jeszcze mieszkałem w akademiku myślałem o zamontowaniu pompki i zrobienia obiegu wody chłodzącego w lodówce. Jednak było by to za drogie rozwiązanie (i raczej mało skuteczne). Teraz to mam inny pomysł. Jeśli mamy chłodnicę w miarę otwartą (zrobioną na przykład z puszki po farbie, czy nawet zwykły garnek) można do niej dorzucić lodu i jak się stopi wybrać wody i dorzucić kolejną porcję lodu.

I już prawie można się cieszyć pysznym bimberkiem. Prawie. Jak mówiłem na początku, z kilograma cukru wychodzi mniej więcej litr 40% alkoholu. Tylko, że stężenie jest różne. Na początku leci koło 80%, na końcu koło 20%. A co za tym idzie, trzeba później to wszystko wymieszać, żeby wyrównać stężenie (i ograniczyć straty cennych procentów). Jeśli robimy zacier z 5kg cukru, nie destylujemy dłużej niż do 5 litrów. Później leci za dużo syfu i po prostu nie warto.

Bimber musi ostygnąć przed spożyciem :) Ale to chyba też każdy wie. Zacier należy wylać do kibla i spuścić wodę, ale nie wcześniej niż ostygnie. Próba otwarcia bańki przed wystygnięciem zacieru, może się skończyć poparzeniami i malowaniem ścian i sufitu. Przy okazji destylacji wytwarza się nieprzyjemny zapach, dlatego trzeba uważać na sąsiadów. Ale mimo wszystko pomieszczenie powinno być wentylowane.

I to by było już wszystko, ale zbierając materiały wpadłem na bardzo ciekawe pomysły :D Gdzieś kiedyś słyszałem, że Smirnoff zawdzięcza swój wyjątkowy smak pięciokrotnemu filtrowaniu węglem. Trzymając się tego stwierdzenia dotarłem do tego, że alkohol filtruje się węglem aktywnym. I już mi świtał pomysł, żeby zrobić jakiś filtr z grubego węża i tego właśnie węgla (który bez problemu można dostać na allegro). Ale czytałem dalej. Okazało się, że węgiel aktywny stosuję się w filtrach wody. A taki filtr można dostać w każdym większym supermarkecie i bez problemu sobie odfiltrować bimber.

Teraz kwestie prawne. Robienie bimbru (nawet na własny użytek) jest nie legalne i podlega karze więzienia. Karze podlega również samo posiadanie aparatury do bimbru. Mój dziadek, po wojnie, dostał wyrok na 3 miesiące więzienia za posiadanie aparatury. Bimbru nie znaleźli bo był zakopany między ziemniakami. A dowiedziałem się o tym jakieś 15 lat po jego śmierci od jego brata.

Odnośnie aparatury do bimbru jest taki kawał...

Policjant pyta bacy.
-Baco, pędzicie bimber?
-Nie -odpowiada baca.
-A aparaturę macie?
-A mam.
-No to Cię aresztujemy za pędzenie bimbru.
-To aresztujcie mnie od razu za gwałt.
-A zgwałciliście kogoś baco? -policjant robi wielkie oczy.
-Nie. Ale aparaturę też mam.

W związku z tym, że jest jak jest, nigdy nie pędziłem bimbru i nie mam zamiaru tego robić (chyba, że zmieni się prawo). I nie pędźcie bimbru w akademiku... nie mówiąc mi o tym ;p

A teraz tak na koniec się zastanówcie, czy nie lepiej zapisać się za darmo do tego portalu i znaleźć sobie partnerkę życiową zamiast szukać po necie jak się pędzie bimber?
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
  • aparatura
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Wódka z pieprzem na katar

Autor: misiuziu sobota, 21 czerwca 2008, 22:23 komentarze: (9)
Miałem napisać coś innego, ale powodu że to dłuższy tekst i wymaga zastanowienia, więc piszę coś innego.

Składniki:

  • wódka

  • pieprz



Za każdym razem jak nie pije, bo jestem chory, słyszę tekst "Napij się wódki z pieprzem to Ci przejdzie". No i w związku z tym piszę przepis.

Bierzemy kieliszek wódki, dosypujemy do niego pieprzu i piejmy. Można nawet czymś popić, ale nie jest to wymagane.

To ustrojstwo ani w ząb nie pomaga na przeziębienie, ale to nie powód żeby nie można było się napić :D

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • kieliszek

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Woda turystyczna

Autor: misiuziu niedziela, 15 czerwca 2008, 07:21 komentarze: (5)
Wracam sobie właśnie z domu i żeby nie spać piszę posta (i tak zaraz zasnę). Robi się ciepło i można zacząć jeździć nad morze albo gdziekolwiek. Ale ponieważ jest ciepło to pić się chce. Od razu przypomina mi się powiedzenie "Człowiek nie wielbłąd, pić musi", chociaż jak to mówię to rzadko chodzi mi o wodę :D

Składniki:

  • butelka wody mineralnej



Z butelki wypijamy jakąś szklankę wody (butelka jest półtora litrowa). Ściskamy ją tak, żeby w środku nie było powietrza i zakręcamy. Teraz wrzucamy to do zamrażalnika i czekamy.

Wodą musi zamarznąć. Tak żeby zrobiła się z niej bryła lodu w butelce. Ponieważ woda podczas zamrażania zwiększa swoją objętość wylaliśmy (odpiliśmy) wcześniej trochę wody.

I teraz pytanie "O co chodzi?". Bierzemy taka butelkę w podróż, woda się powoli topi, a my spijamy to co się stopiło. W ten sposób przez kilka godzin w największym upalę mamy zimna (wręcz lodowatą) wodę. Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Sandwiche z truskawkami

Autor: misiuziu środa, 4 czerwca 2008, 22:43 komentarze: (8)
Miałem robić dzisiaj pierogi z truskawkami, ale wyszedł z tego wielki ch... penis. Już miałem truskawki to stwierdziłem, że trzeba coś z nimi zrobić bo się popsują. Na początku chciałem zrobić standardowy deser, ale stwierdziłem, że nie można jeść w kółko tego samego :P

Składniki:

  • truskawki

  • śmietana albo jogurt naturalny

  • cukier waniliowy

  • pieczywo tostowe



Śmietanę lub jogurt otwieramy i mieszamy łyżeczka razem z cukrem. Łyżeczkę oblizujemy co jakiś czas (tak do połowy zawartości jogurtu lub śmietany).

Truskawki myjemy. Bierzemy kromeczkę chlebka i rozprowadzamy jogurcik po chlebie. Tak trochę więcej niż masełka się kładzie. Truskawki kroimy (w grubsze plasterki) i układamy na tej kromeczce. Postępujemy tak samo do wyczerpania zapasów.

Kanapeczkę wkładamy do opiekacza i robimy tosta.

Smakuję genialnie. Pożywne to jest, smakuje trochę jak ciasto i ogólnie to jestem genialnym kucharzem :P

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • nóż

  • łyżeczka

  • talerz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Coś z makaronem

Autor: misiuziu wtorek, 3 czerwca 2008, 03:50 komentarze: (5)
Wróciłem z nad morza, głodny jak wilk. Poszedłem do sklepu żeby kupić sobie coś niezdrowego do jedzenia i piwo. Zadowolony stoję przy kasie i okazało się, że nie mogę zapłacić kartą. No i musiałem gotować z resztek.

Składniki:

  • makaron (jedna garść)

  • pół dużego pomidora

  • olej

  • jajko

  • sól i pieprz i papryka



Gotujemy makaron. Od kiedy pracuje jem smaczniejszy makaron :)

I jak go tak sobie gotujemy to kroimy pomidora. Chlastamy go na oślep na sporę kęsy. Mam tępy nóż więc wyjątkowo nie wycinałem kółeczek. Wlewamy trochę oleju na patelnie i wrzucamy tam pomidora. Można by poczekać aż się olej rozgrzeje, ale tak genialny pomysł dotarł do mojej głowy za późno.

Gdy makaron jest już prawie gotowy zaczynamy smażyć pomidora. Makaron odcedzamy używając talerza, na którym będziemy jedli i wrzucamy go na patelnie (makaron a nie talerz). Smażymy wszystko chwilkę razem, ale nie za długo żeby pomidor się nie rozlazł na sos.

Wbijamy jajko, dosypujemy soli, pieprzu i papryki (w proszku). Mieszamy razem i smażymy póki jajko się nie zetnie.

Smaczne, szybkie i nie trzeba za to płacić kartą.

P.S.
Kogoś może zdziwić godzina, o której to piszę. Jest tak cholernie gorąco że spać nie mogę i dlatego piszę.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • widelec i nóż

  • deska do krojenia

  • patelnia

  • talerz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Ostre chińskie cycuszki

Autor: misiuziu sobota, 31 maja 2008, 13:59 komentarze: (6)
Dostałem maila z przepisem. A co za tym idzie nie muszę sam czegoś tworzyć. Przepis przysłał Paweł Pacewicz, którego pozdrawiam.

Składniki:

  • 1 cyc kurczęcy (ok. 5-6zł)

  • mrożona chińszczyzna (im ostrzejsza, tym lepsza!) (ok. 3-4zł)

  • olej

  • sól, pieprz, jakaś inna OSTRA przyprawa (ja użyłem tsatsiki i ostrej papryki w proszku) (2zł)

  • ryż (1-3zł)

  • może być papryka chili, genialnie doda smaku :) (1zł)



"Cyc kurczęcy" oddzielamy mechanicznie od ścięgien i tłuszczu, po czym kroimy na kawałki odpowiadające kęsom (aczkolwiek mogą być mniejsze) i umieszczamy na rozgrzanej głębokiej patelni z odrobiną oleju (tylko tyle, żeby przykryło jej spód i nic się nie przykleiło!). Dodajemy pieprz, odrobinę soli (odrobinę! To nie ma być słone!) i wszelakie inne ostre przyprawy, które mamy pod ręką (ja w tym miejscu oprócz pieprzu i szczypty soli dodałem tylko ostrą paprykę). Powtarzamy przyprawianie po odwróceniu kawałków kurczaka. Podsmażamy, aż kawałki kurczaka z obu stron były bielutkie i apetyczne (z reguły parę minut na małym ogniu).

Dodajemy chińszczyznę (zmrożona ma w torebce tyle wody, że nie będziemy musieli jej dolewać, ale jeśli korzystamy z "ręcznie przygotowanej" chińszczyzny, będziemy musieli dolać jej co nieco), doprawiamy ponownie pieprzem i tym razem już wszystkim ostrym, co mamy pod ręką. Całość, po dokładnym wymieszaniu gotujemy dusimy kilkanaście minut (15, max 25), raz na jakiś czas mieszając. W tym czasie gotuje się nam ryż (to chyba każdy student potrafi? ;-P ).

Gdy już po całej kuchni będzie się roznosił aromat z naszego kura, a jego konsystencja będzie podobna do sosu, po prostu polewamy (czy też nakładamy - ja jednak użyłem łyżki ;-) ) nim ryż.
Smacznego :-)


Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • nie wiem, bo nie gotowałem (jeszcze!)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Pierogi ruskie

Autor: misiuziu niedziela, 25 maja 2008, 20:19 komentarze: (6)
Nie chce mi się pisać strasznie, ale ostatnio odkryłem, że mam misję aby prowadzić tego bloga. Pewnie sobie pomyślicie, że chodzi o to, że studenci mogą znaleźć tutaj ratunek jak nie mają już pomysłu co ugotować, ale to nie chodzi o to. Chodzi o to, że czasami coś fajnego mi się uda ugotować, a później nie pamiętam jak to zrobiłem :P

Składniki:

  • jajko

  • 2 szklank1 mąki

  • szklanka wody



Na początek robimy farsz. Podczas robienia farszu polecam piwko. Dwa piwka.

Ciasto robi się następująco. Mieszamy mąkę, wodę i jajko. Ciasto jest zrobione :D

Wysypujemy trochę mąki na stolnicę. Ja akurat nie mam stolnicy więc wysypałem ją na blat. Wyrabiamy jeszcze trochę ciasto (wyobraźcie sobie piękne piersi kobiety i co z nimi robicie, a później to samo zróbcie z ciastem, tylko nie gryźcie sutków).

Teraz w dłoń bierzemy wałek. Wałka również nie posiadam. Zamiast wałka używam pokala Żywca. Dlaczego akurat Żywca? Bo ma równe ścianki bez jakiś wykrzywień. Rozwałkujemy kawałek ciasta (tak żeby się na blacie zmieścił), do grubości... nie wiem do jakiej grubości. Połowy grubości zeszytu 60 kartkowego. Pokalem wycinamy kółeczka, nakładamy farszu i zaklejamy. Operację powtarzamy do wyczerpania ciasta lub farszu.

UWAGA: Wszytko co nie powinno się przykleić do ciasta posypujemy mąką (nie dotyczy ścian).

Pierożki wrzucamy do gotującej, osolonej wody i delikatnie mieszamy co jakiś czas. Jak wypłyną (bez żadnej kamizelki ratunkowej) znaczy są już dobre i można je wyławiać. Kładziemy je na talerzu lub półmisku (półmisek - połowa miśka). Nie kładziemy jednego na drugim, bo się posklejają. Operacja się zapętla while(ilosc_surowych_pierogów).

I to w sumie wszystko. Nie licząc bałaganu w kuchni (mąka jest wszędzie).

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • cała kuchnia

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Farsz ruski

Autor: misiuziu czwartek, 14 lutego 2008, 22:38 komentarze: (16)
Przepis mówi o samym nadzieniu do pierogów ruskich albo krokietów z takim nadzieniem, ale farsz sam w sobie jest tak pyszny, że można go jeść samego.

Składniki:

  • ziemniaki, 2kg

  • cebula, dwie duże

  • twaróg, około 0,7kg

  • boczek, najlepiej wędzony (ale nie koniecznie), kawałek za 2 zł

  • sól,pieprz, czerwona papryka w proszku



Ziemniaki obieramy i gotujemy według przepisu. Robimy to w garnku zdobytym wcześniej. I to robimy na samym początku, bo w czasie jak ziemniaczki będą się wesoło pluskać w wodzie (pod czujnym okiem jakiegoś ratownika) zajmiemy się krojeniem reszty składników.

Z boczku odcinamy skórę (chyba, że jak ktoś lubi) i kroimy go w jak najmniejsza kostkę. Żeby jednak się to udało trzeba mieć cholernie ostry nóż. Niestety takiego noża nie posiadam, więc zrobiłem to sposobem. Najpierw pokroiłem boczek w większą kostkę, a jak się usmażył i wystygł (i co przede wszystkim było go łatwiej kroić) podziabałem go na mniejszą kostkę (bardzo bardzo malutka).

Tak się rozpisałem o krojeniu, że zapomniałbym bym napisać o smażeniu. Boczek ma być usmażony na rozgrzanej patelni. Nie dajemy żadnego tłuszczu. Z boczku wytopi się go dostatecznie dużo. Boczek wyławiamy do miseczki (i kroimy go po wystygnięciu, jeśli nie mieliśmy ostrego noża) a to się wytopiło zostaje na patelni.

Jak boczek się smaży, a ziemniaki gotują, obieramy cebule i kroimy w bardzo drobną kosteczkę. Wiem, że jest to czasochłonne i nie zbyt ciekawe zajęcie (chodzi mi o krojenie w drobna kosteczkę), ale niestety konieczne. Przy tej masie ziemniaków i twarogu i małej ilości pozostałych składników, żeby... Nie wiem jak to napisać :P Może tak: Musi być drobno żeby było wszędzie. Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście :P

Pokrojoną cebule wrzucamy na patelnie po boczku (właśnie dlatego nie należało wylewać tego tłuszczu) i smażymy. Może wam się wydawać, że jest za dużo tłuszczu ale to nie prawda. Gwarantuje, że jest go w sam raz. I cebulka powinna być jakiegoś takiego, lekko złocistego koloru. Wtedy jest gotowa. Bym zapomniał, że trzeba dodać do tego sporo czerwonej papryki w proszku.

Jak już to wszystko zrobiliśmy to czekamy aż się ziemniaki ugotują. Jeśli mamy taka gniotkę (?) do ziemniaków to chyba wiadomo co trzeba zrobić. Jeśli nie to czekamy aż bulwy trochę ostygną. Można też teoretycznie rozgnieść je widelcem ale jest to mało skuteczne. Jak ostygną to myjemy ręce i zgniatamy je dłonią. Tak po prostu wkładamy go do ręki i ściskamy. "Szybko i z fasonem" - jak to mówią w "Allo allo".

Dodajemy resztę składników i mieszamy wszystko razem (wszystko w tym dużym garnku). Dosypujemy soli i pieprzu do smaku. Paprykę radze dodać do cebuli podczas smażenia, bo tak jest chyba najwygodniej ją rozprowadzić równomiernie w całym farszu.

I to w sumie wszystko odnośnie farszu. Niedługo dam przepis na pierogi z tym farszem :D

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • patelnia

  • miska

  • deska do krojenia

  • łyżka do smażenia, nóż

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Placki ziemniaczane

Autor: misiuziu wtorek, 12 lutego 2008, 19:33 komentarze: (6)
Ktoś mnie poprosił, żeby opisał jak się robi placki ziemniaczane (nie pamiętam kto bo miałem drobne kłopoty z odbieraniem maili). A ponieważ ostatnio robiłem i tak miałem to zrobić to to robie :P

Składniki: (mniej więcej na porcje jak dla mnie)

  • ziemniaki, koło 4 dużych

  • łyżka mąki

  • olej

  • jajko

  • sól



Zaczynamy od obierania ziemniaków. Obrane wrzucamy do jakiejś miski z wodą (żeby nie zbrązowiały). Myjemy ziemniaki i zaczynamy je trzeć. To jest najtrudniejsza część pracy. Za każdym razem mam potarte dłonie, a placki mają mała wstawkę mięsną. Trzemy ziemniaki na drobna masę (taką paćkę), ale można potrzeć to na trochę grubszej tarce (takiej jak ser na spaghetti), idzie to o wiele szybciej.

Jak już mamy masę ziemniaczaną to wybieramy łyżką wodę, która zebrała się w tej masie. Do masy dodajemy łyżkę mąki, chociaż jeżeli wybraliśmy prawie cała wodę to można zrezygnować z mąki. Dodajemy jajko i soli (tak, dla smaku). Można też dodać pieprzu, ale tylko i wyłącznie jeśli masz zamiar robić placki na słono.

Na rozgrzany olej kładziemy masę. Na patelnie można zmieścić mniej więcej 3 placki (to też zależy od wielkości patelni). Jeden placek to jedna łyżka masy ziemniaczanej. Kładziemy 3 łyżki na patelnie (każda łyżka niezależnie) i rozpłaszczamy masę na patelni. Mam nadzieję, że za bardzo tego nie skomplikowałem. Smażymy z obu stron na złocisty kolor.

Placki je się ze śmietaną i cukrem, lub na ostro. Ja lubię potrzeć na nie ser jak jeszcze są ciepłe i polać to keczupem.


Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • miska

  • patelnia

  • talerz

  • tarka

  • widelec, łyżka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Gotowanie jajka

Autor: misiuziu wtorek, 5 lutego 2008, 22:49 komentarze: (15)
I kolejny przepis z serii "Poszedłem na studia i nie wiem co to garnek". W podobny sposób opisywałem wcześniej jak się gotuje ziemniaki. Dzisiaj będzie o jajeczkach. Od razu się przyznaję, że nigdy ich nie gotowałem. Mama mi powiedziała jak to zrobić. A gotowane jajka jem w sumie tylko w domu (bo są najlepsze).

Składniki:

  • jajka w sztukach odpowiadających

  • sól



Gotujemy osoloną wodę w garnuszku. Jak już się gotuje wkładamy jajka. I tak jak mnie mama uczyła, kładziemy jajko na łyżkę i delikatnie, dotykając ścianek garnka, wkładamy je do wody. I tak robimy z każdym następnym.

I teraz coś na co wszyscy czekają, czyli ile czasu ma się to cacuszko gotować? Jajka na miękko leżą w wodzie na palniku 8 minut. Jajka na twardo - 12 minut, ale można dłużej (tylko że mogą się zrobić trochę mniej smaczne). A dla mnie jajkiem idealnym jest jajko na miękko i twardo jednocześnie. 10 minut gotowania, żółtko jest ścięte, ale nie do końca. I takie jajeczka jadam zawsze w domu.

Jeszcze dwa słowa odnośnie ilości wody w garnku. Im mniej wody, tym szybciej się zagotuję, ale po włożeniu jajka może przestać wrzeć i czas gotowania może się trochę zmienić. Jajka powinny być nią przynajmniej zakryte. Z tego wynika prosta zasada - im więcej jajeczek tym więcej wódy.... tfu, wody.

I co do solenia wody. Jajka w domu zawsze mam świeże i jeśli nie doda się soli to później się źle obierają. Jajka ze sklepu nigdy nie są takie świeże.

Co zrobić jak już ugotujemy jajko? O tym kiedy indziej :) Słyszałem ze można je ugotować w czajniku elektrycznym, ale jakoś nie próbowałem. Ktoś z was już próbował? Albo w jakimś sprzęcie elektronicznym? Jajeczko gotowane na proceserku... Teraz słowa "stawianie jajeczka" nabierają innego znaczenia...

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • garnek

  • łyżka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Rosół z kuraka

Autor: misiuziu środa, 16 stycznia 2008, 17:35 komentarze: (9)
Pewnego razu obudziły mnie pomrukiwania. "Ale bym zjadł rosołu...". I w ten oto sposób narodził się nam w głowach pomysł ugotowania rosołu.

Składniki:

  • 2 korpusy z kurczaka

  • tacka z włoszczyzną

  • 2-3 kostki rosołowe

  • sól i pieprz



To wstając po ciężkiej nocy zaczęliśmy się zastanawiać co jest nam potrzebne do tego wykwintnego dania. I wymyśliliśmy! Potrzebny był nam garnek...

No niby nic nadzwyczajnego, ale jak się gotuję rosół dla 4 osób to garnek musi być duży, a takiego nie mieliśmy. Poszliśmy więc po garnek. Było to... ciekawe... Nigdy nie kupujcie garnków z osobami, które jeszcze nie wytrzeźwiały. Idąc przez rynek i nie mogąc znaleźć, Szyty krzyczał:

"Nie o taka Polskę żeśmy walczyli! Żeby na Turzynie nie można było znaleźć garnka!"

Wracając do przepisu. Wlewamy wodę do dużego garnka i czekamy aż się zagotuje. Solimy ją i wrzucamy korpusy z kurczaka. Włoszczyznę obieramy, kroimy w większe kawałki i też wrzucamy do garnka. Najlepiej kupić tackę z włoszczyzną. I teraz gotujemy i w między czasie śpimy lecząc kaca. Od czasu do czasu trzeba zamieszać i zebrać łyżką taka pianę. Gotować na małym ogniu około dwóch godzin. Doprawić solą, pieprzem i kostkami rosołowymi (jedna na pół litra wody).

Rosołek taki jest idealny na leczenie kaca. A jak już go wyleczymy to można się zapytać o kredyt na wymarzony samochód (pytanie nic nie kosztuje, a kto pyta ten nie ma kaca).

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • duży garnek

  • łyżka

  • szklanka, z której pijemy rosół

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Sałatka z kurczakiem

Autor: misiuziu poniedziałek, 14 stycznia 2008, 20:10 komentarze: (2)
W zeszłym tygodniu nie miałem egzaminu. Mam go w tym. Powinienem teraz siedzieć i powtarzać materiał. I dlatego postanowiłem napisać ten przepis. Sałatka jest pyszna, choć trochę droga. Zrobiłem ją z tego względu, że kurczak był w promocji.

Składniki:

  • kapusta pekińska, pół małej główki

  • ogórek, pół długiego

  • pomidory, jeden albo dwa

  • kukurydza, jedna puszka

  • pierś z kurczak, jedna pojedyncza, ewentualnie druga, ale w biustonoszu

  • dwa jajka

  • bułka tarta

  • olej, jakieś pół butelki

  • sól i pieprz

  • jakiś gotowy sos do sałatki



Kapustę pekińska myjemy, kroimy w kawałeczki (w sam raz na kęs, albo trochę mniejsze) i wrzucamy do miski. Dokładnie w ten sam sposób postępujemy z pomidorami. I na koniec połówka... ogórka oczywiście. Przed pokrojeniem obieramy go ze skórki. Kukurydze otwieramy (znaczy puszkę, w której jest), odlewamy tą ciecz ze środka i też wrzucamy do miski. Sos robi jakiś z paczki (polecam czosnkowy) i dodajemy do całości, mieszamy i odstawimy na chwilę jakąś.

Smażenie kurczaka w moi wykonaniu to strasznie dużo roboty. A robi się to tak: Cycuszek kurczakowy kroimy w kęsy. Im mniejsze, tym fajniejsze, ale też więcej z nimi roboty. Robimy podwójną panierkę (jeszcze opiszę jak to się robi) i smażymy na głębokim oleju.

Usmażonego kurczaka kładziemy na sałatkę na chwile przed podaniem. I w tym miejscu chciałbym dać linka do czegoś ciekawego, ale nic takie ostatnio nie wpadło mi do głowy, więc zamieszczam coś starego, ale bardzo wyjątkowego.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • nóż i deska

  • patelnia

  • miska

  • widelec

  • jeśli jesz z miski to nie licz brudnego talerza

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Krokiety

Autor: misiuziu środa, 9 stycznia 2008, 13:19 komentarze: (13)
Jak zawsze jak mam się uczyć znajdzie się coś ciekawszego do roboty. I dlatego postanowiłem coś napisać :)

Jak napisałem wczoraj mam w porządku współlokatorów. Pewnego razu zrobiliśmy sobie krokiety. Jakby to opisać w jednym słowie... Już wiem. SAJGON...

Składniki:

  • naleśniki (jedna sztuka na jednego krokieta)

  • kapusta kiszona (około pół kilograma)

  • grzybki (np. pieczarki, 8-10 sztuk)

  • jajka (jakieś 6)

  • bułka tarta

  • olej

  • papryka

  • sól i pieprz



------Naleśniki------
Naleśniki przygotować według przepisu. Jedyna różnica to w proporcjach. Nauczyłem się też kilku patentów odnośnie robienia naleśników.

Jeśli nie posiadacie miksera to ciasto na naleśniki można w prosty sposób wymieszać w butelce. Ważny jest wybór odpowiedniej butelki :)

W butelce bo wodzie mineralnej dobrze się miesza, ale jest problem z wsypaniem mąki. Mąką znajduje się później w całej kuchni.

W butelce po winie miesza się tak sobie, do tego długa szyjka mocno utrudnia wsypywanie mąki, ale ciasto nabiera przyjemnego zapachu. Wbicie jajka do tej butelki... płakałem ze śmiechu.

Nie polecam mieszania w słoiku. Zakrętka nie była szczelna... Ale to nic. Kuchnia i tak była już usyfiona.

To wszystko testowałem, ale jak robiliśmy krokiety to musieliśmy zrobić tych naleśników więcej. I wyglądało to tak. Wzięliśmy baniak 5 litrowy po wodzie, wsypaliśmy dwa kilo mąki, wlaliśmy 2 litry mleka, do tego 4 jajka i mieszaliśmy. W sumie to mieszania było ze 40 minut, ale dobrze wyszło.

------Farsz------
Grzyby myjemy, kroimy na oślep i wrzucamy na rozgrzany olej na patelni. Mieszamy i smażymy. W miedzy czasie kroimy kapustę. Kroimy ją w takie kawałki, żeby farsz można było swobodnie rozdzielać. Dorzucamy ją do grzybów sypiemy soli, pieprzy i papryki. Mieszamy aż się kapusta podgrzeje.

------Krokiety------
Na naleśnika kładziemy czubatą łyżkę farszu. Zawijamy do środka brzegi naleśnika w podanej kolejności: lewa, prawa, góra, dół. Obracamy go na plecy (żeby się nie rozłożył) i robimy tak z każdym. Sześć jajek rozbijamy do głębokiego talerza dodajemy przyprawy i merdamy. Na drugi talerz wysypujemy bułkę tartą. Krokiety maczamy w jajku następnie, w bułce tartej i kładziemy na rozlany tłuszcz. Smażymy z obu stron na złocisty kolor.

Podane ilości starczają na 30 krokietów. Dla trzech osób wyszło 3 dni jedzenia.

Zbrudzone naczynia i nie tylko:

  • cała kuchnia, podłogi, kafelki, szafki i wszystkie naczynie które były na wierzchu (kuchnia dostała nowy "makijaż")

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz

Gotować czy nie gotować....

Autor: misiuziu wtorek, 8 stycznia 2008, 11:04 komentarze: (8)
Dawno nie pisałem. I już nawet parę razy zabierałem żeby coś napisać, ale zawsze znalazło się coś ciekawszego do roboty. Niby cały czas studiuję (podobnie się żywię), ale zacząłem też pracować i po powrocie do domu nie chce mi sie już do komputera siadać.

W skrócie co się u mnie dzieje. Przeprowadziłem się :) Tak jakoś wyszło. Trafiłem na w porządku współlokatorów, z którymi czasami sobie coś ugotuje (np. krokietów na 3 dni). Jeden z nich jest zawodowych kucharzem.

Po za tym pracuje w sklepie żeglarskim, jako informatyk. I tutaj następuję moment chwalenia się tym co zrobiliśmy internetowy sklep żeglarski.

Jeszcze nie wiem czy będę dalej pisać przepisy. Mam już kilkanaście nowych, ale nie mogę się do tego zabrać. Może w przyszłym tygodniu jednak coś napiszę. Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dodaj komentarz
ananas (3) aromat do ciasta (2) bagietka (3) bakalie (1) banany (2) bazylia (1) biała fasola (2) białka (1) bita śmietana (1) boczek (11) boczniak (1) bób (1) brokuły (2) brzoskwinia (1) bulion (1) bułka (5) bułka tarta (13) buraki (1) cebula (46) chili (4) chińszczyzna (1) chleb (13) chleb razowy (1) chrzan (1) ciastko (1) ciasto francuskie (3) ciemna fasola (1) cola (2) cukier (31) cukier puder (5) cukier waniliowy (6) cukierki (1) curry (2) cynamon (5) cytryna (8) czekolada biała (1) czekolada gorzka (7) czekolada mleczna (3) czereśnie (1) czerwona fasola (2) czosnek (35) drożdże (10) dżem (1) fasolka szparagowa (3) gałka muszkatołowa (1) gotowanie na kolanie (4) goździki (2) granulat sojowy (1) groszek (7) gruszka (1) grzanki (1) grzyby (2) grzyby suszone (1) herbata (2) herbatniki (2) imbir (2) jabłko (9) jajko (62) jogurt (1) jogurt grecki (1) jogurt naturalny (2) kabanosy (1) kakao (6) kalafior (1) kapusta (3) kapusta kiszona (3) kapusta pekińska (4) karkówka (1) kasza manna (5) kaszanka (1) keczup (4) kiełbasa (16) kminek (2) kolendra (2) koncentrat pomidorowy (9) konserwa (1) koper (2) korpus z kurczaka (1) kostka rosołowa (24) kotlet schabowy (1) kotlety sojowe (2) krakersy (1) krewetki (1) kukurydza (7) kurki (1) kuskus (1) liście czarnej porzeczki (1) liść laurowy (1) lód (3) lubczyk (1) łopatka (1) łosoś wędzony (1) maggi (1) majeranek (2) majonez (8) mak (1) makaron (27) marchewka (12) margaryna (8) marihuana (1) marmolada (1) masło (36) mąka (44) mięso (2) mięso mielone (8) mięta (1) migdały (1) miód (3) mleczko kokosowe (1) mleko (20) mleko w proszku (1) mozzarella (1) mózg (1) nachos (1) nać pietruszki (1) naleśniki (3) ocet (1) ocet winny (1) ogórek (5) ogórek kiszony (4) olej (75) oliwa (7) oliwki (4) oregano (1) orzechy laskowe (1) orzeszki solone (1) otręby (2) owoce (1) paluszki rybne (1) papryka (16) parówka (5) patenty (9) pieczarki (12) pieprz (9) piersi kurczaka (19) pietruszka (6) piwo (4) płatki migdałowe (2) pomarańcza (3) pomidor (17) pomidory w puszce (1) pomidory w zalewie (2) por (3) predanie (8) proszek do pieczenia (16) przyprawa gyros (2) przyprawa meksykańska (1) rodzynki (2) rozmaryn (2) rum (1) ryba (1) ryż (16) sałata (2) schab (1) seler (1) ser (19) ser feta (4) ser pleśniowy (3) serek homogenizowany (1) serek topiony (1) serek wiejski (1) sezam (1) słodzik (1) słoiki (1) słonina (1) smalec (5) soczewica (1) sok (5) sok pomarańczowy (1) sok pomidorowy (1) sos boloński (1) sos czosnkowy (1) sos pomidorowy (2) sos sałatkowy (1) sos sojowy (1) sos vinaigrette (1) sos z torebki (1) sól (11) spirytus (2) surówka (2) suszone pomidory (1) syrop wiśniowy (1) szalotka (1) szałwia (1) szczypior (2) szpinak (4) szynka (4) śledź (1) śmietana (17) śmietanka (4) śmietanka 30% (3) tabasco (1) trat pomidorowy (2) truskawki (5) tuńczyk (3) twaróg (4) tymianek (2) tzatziki (1) vegetta (1) wafle (2) warzywa (4) warzywko (4) wino (6) wino białe (1) wiórki kokosowe (1) wiśnie (4) włoszczyzna (7) woda (13) wódka (5) zacierka (1) zasmażka (2) ziemniak (19) zioła prowansalskie (2) zioło (1) zrazy sojowe (1) zupa w proszku (1) zupka chińska (2) żeberka (1) żółtko (1)
A niby kto to ma być?