- 15-20 dag tłustego boczku wędzonego
- 0.5 - 0.6 kg pieczarek (najlepiej małych)
- olej
- sól i pieprz
- kminek mielony (!)
Boczek kroimy w cienkie plastry i odkładamy na talerz. Pieczarki czyścimy z resztek podłoża, na którym rosły. Jak są ładnego rozmiaru (nie za małe, nie za duże), to kroimy je niczym czerwone jabłuszko (na krzyż) i również odkładamy na ten sam talerz, co boczek. Jeżeli pieczareczki są prześlicznego rozmiaru (idealnego - czyli grzybki na jeden ząb), wówczas ich w ogóle nie kroimy.
Jeśli boczek jest, mimo wszystko nie wystarczająco tłusty, wówczas w pierwszej kolejności rozgrzewamy na patelni olej, następnie rzucamy boczek i przysmażamy. Po dostatecznym przysmażeniu boczku rzucamy na to wszystko pieczarki i przysmażamy (po czym samo zacznie się dusić, gdy puści sok) do porządanych parametrów miękkościowych. Przyprawiamy solą, pieprzem (najlepiej ziołowym - dużo) i kminkiem mielonym (równie hojnie, albo i hojniej).
Kminek mielony ma dość łagodny aromat i można go sypnąć dość dużo. W przeciwieństwie do kminku w całości nie narażamy się na niespodziewane rozgryzienie ziarna kminku i eksplozję aromatu (co niektórych skutecznie zraża do tej przyprawy).
Jest to studencka, nie wymagająca posiadania dostępu do piekarnika, wersja pewnej hobbickiej potrawy, którą można podawać z ziemniakami i surówką z kapusty, najlepiej czerwonej - będzie ładnie na talerzu.
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- patelnia
- talerz
- nóż
- łyżka