Tak przynajmniej miało być, a tymczasem minął już prawie tydzień :D
Składniki (na około dużo pączków):
- 1,2 kg mąki (nam poszło 2kg)
- 12 jajeczek (wyrośniętych)
- kostka masła (82% tłuszczu)
- wódka, im więcej, tym lepiej
- pół litra mleka
- 10dkg drożdży
- szklanka cukru
- aromat do ciasta
- olej, 3 litry
- marmolada, dużo i bohato
- 2 litry soku grejpfrutowego
Zaczęliśmy powoli i spokojnie. W końcu faceta poznaje się po tym jak kończy a nie zaczyna :D
Podgrzewamy mleczko w garnuszku (całe pół literka) żeby było ciepłe, ale nie gorące. Dodajemy drożdży i cukru (parę łyżków), mieszamy i odstawiamy do rośnięcia. Jeśli nie pojawią się bąbelki, to znak, że mleko było za gorące i trzeba powtórzyć procedurę z nową porcją mleczka, drożdży i cukru.
Jak się jednak ruszy to robimy tak. Duża miska (w naszym przypadku garnek), wsypujemy tam 1/3 całej mąki i resztę cukru. Dolewamy mleko z drożdżami, mieszamy i odstawiamy żeby wstępnie wyrosło w ciepłe miejsce. Najlepiej przykryć to czystą ścierką (w naszym przypadku podartą koszulką).
Jak zaczyn się powiększy (tak ze dwa razy) to dorzucamy mąkę, jajeczka, aromat, roztopione masło i wódkę. Wódki mniej więcej 50 gramów. Z reszty wódki i soku robimy drinki i powoli sączymy. Wszystko mieszamy rączką. A tak wygląda Kuba jak to robił.
I tak je sobie powoli ugniatamy. Jakby było za dużo ciasta to bierzemy drugi garnek lub miskę.
Z wyrobionego ciasta oddzielamy porcję do wałkowania, a resztę wkładamy do garnka i przykrywamy ścierką (koszulką). Wałkujemy ciasta na grubość mniej więcej 1-2cm. Oczywiście, studenci nie posiadają wałka (no bo po co). Ale trzeba sobie jakość radzić .
I jak widać na zdjęciach z pomocą przyszedł nam Żubr (Żubr odpowiada każdemu).
Po rozwałkowaniu bierzemy noża i kroimy w takie kawałeczki kwadratowe (mniej więcej to widać na zdjęciu).
A później zostaję już tylko kładzenie marmolady i sklejanie pączków. Najlepiej znaleźć sobie pomocników do tej ciężkiej roboty.
To jest Mietek, mój kolega ze studiów.
A to Bartek, kolega z pracy.
Później odkładamy pączki do wyrośnięcia. Jak wyrosną w ciepłym miejscu to je smażymy, czyli w rozgrzanym tłuszczu na piękny kolor. Za pierwszym razem warto rozkroić pączka po wyciągnięciu, żeby sprawdzić czy nie jest surowy w środku. Przy następnych porcjach smażenia będziecie wiedzieć jak długo je smażyć.
Pączki po smażeniu kładziemy na papierowym ręczniku żeby odsączyć tłuszcz. A później to już zostaje ich jedzenie ich popijając mlekiem.
Na końcu kieruję specjalne podziękowania dla Mietka (naszego fotografa, który też kleił pączki). Reszta zdjęć z pączkomani jest tutaj. Mietek może jako fachowy fotograf może robić zdjęcia na weselach, chrzcinach i innych popijawach. W tej sprawie pytania kierujcie do niego na maila mskrzypski@gmail.com
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- za dużo żeby pisać