No, więc przedstawiam Ci przepis, na tzw. "Kebaba, ale tylko z nazwy". Danie powstało w poszukiwaniu czegoś zjadliwego, ale oprócz kiełbasy i paru warzyw, nie udało się niczego znaleźć.
Składniki:
- pół chleba, niekrojonego
- ze dwie kiełbaski (zwyczajna, nadzwyczajna, podwawelska, nadwawelska, byle się smażyła)
- warzywa (ja używam pomidora i ogórka)
- pół cebuli
- smalec
- majonez, keczup, czy kto co lubi
"Potrawa" składa się w dużej części z własnych pomysłów, więc można wprowadzać różne poprawki. Kiełbasę kroimy na cienkie (do 1cm) krążki, następnie smażymy je na patelni, wcześniej rozpuszczając smalec. Smażymy, aż do uzyskania ciemnego koloru (ja smażę w ten sposób, że gdybym potrzymał krążki z minutę więcej na patelni to by się zwęgliły).
W międzyczasie kroimy cebulę, ogórka i pomidor na kostkę. Jak jedna strona kiełbasy będzie wystarczająco ciemna, podnosimy patelnię do góry i przewracamy każdy krążek na drugą stronę. Wracamy na ogień. Dodajemy cebulę i pomidora. Tak samo z drugą stroną mięsa, do uzyskania ciemnego koloru, ale uwaga - tu trwa to dużo szybciej. Po usmażeniu kiełbasy wyłączamy palnik, wrzucamy ogórka, on się trochę podgrzewa, a następnie ze dwie łyżki majonezu i wszystko mieszamy.
I teraz coś co sprawia, że w tytule pojawia się kebab. Wydłubujemy środek z połówki chleba, a do środka wrzucamy kiełbasową paciaję. Jemy w łapie lub widelcem.
Całość się robi szybko, małym kosztem. A najlepsze jest to, że można to zrobić z resztek, bo cokolwiek nam nie zostanie, można wrzucić do środka.
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- patelnia
- nóż do krojenia, widelec do mieszania i przekładania
- deska do krojenia
- talerz na kebaba (jeżeli komuś wylatuje ;])