Składniki (przepis dla jednej osoby):
- makaron - tyle, ile jesteś w stanie na raz zjeść
- mrożony szpinak - ok 1/4 opakowania powinna wystarczyć
- brokuł - tylko w przypadku gdy nie lubimy szpinaku
- trochę masła - taka jedna łyżeczka, albo widelec jak się nie posiada łyżeczki
- śmietana 18% - łyżka, ale można się obejść bez
- czosnek, może być granulowany - nawet lepiej
- sól
Przypadkiem natrafiłam na "Studenckie gotowanie" i jestem oczarowana - nareszcie miejsce dla mnie! Lubię gotować, ale nie zawsze mam pieniądze na zrobienie czegoś fajnego, na 2 osoby i z pomysłem. Sama jestem na 5tym roku Wydziału Geologii UW i do października 2009 mieszkałam z rodzicami - zero obeznania z życiem studenckim. Na szczęście wyszłam za mąż za studenta z krwi i kości - 6ty rok studiowania (choć dopiero 2gi wydział) i w dotychczasowej karierze absolutny i chroniczny brak pieniędzy (a przynajmniej brak pieniędzy na inne rzeczy niż piwo i fajki). Sporo się nauczyłam w tym związku, a chyba najbardziej studencką rzeczą, którą dzięki mężowi poznałam jest "pasza". Oczywiście uznałam, że wśród przepisów na "Studenckim gotowaniu" przyda się taki przepis, więc się nim niniejszym dzielę.
Czas przygotowania to 10 min łącznie z posprzątaniem po sobie
Makaron trzeba ugotować, a w międzyczasie (o ile ma się drugi garnek) przygotować paćkę do niego. Polega to na tym, że wrzuca się masło do garnka, a potem od razu zamrożony szpinak. Dziabie się to widelcem, soli i sypie hojnie czosnkiem. Jak zacznie toto pyrkać to można dodać śmietanę. Dodanie śmietany jest o tyle dobre, że można nią regulować konsystencję paćki. Kiedy makaron jest gotowy wystarczy go odcedzić, wrzucić do michy, dodać paćkę i wymieszać tak powstałą paszę (odgłos mieszania jest wręcz poetycki - esencja studiowania). Jeść póki gorące.
Jak ktoś nie lubi szpinaku, to bardzo łatwo można ten problem ominąć - paćkę robi się następująco:
Gotuje się małego brokuła (albo dużego - zależnie od stopnia głodu studenta), mogą to być też mrożone cząstki brokuła - takie z pierwszej lepszej paczki. Jak jest miękki, to odcedzamy, dodajemy masełko (choć nie jest konieczne) i śmietanę (to koniecznie). Bierzemy to coś do gniecenia ziemniaków (jak to się nazywa?), lub widelec i rozpaćkowujemy. Pozostaje tylko sypnąć to czosnkiem i postępować dalej tak samo, jak w przypadku paćki szpinakowej.
Pasza jest ukochaną potrawą mojego męża, bo robi się ją szybko, nie trzeba lecieć do sklepu gdy głód przypili (makaron zawsze się znajdzie, a paczkę szpinaku trzyma się w zamrażarce tak na wszelki wypadek), a przede wszystkim można się nią zapchać na tyle, że starczy na obejrzenie kolejnych 8 odcinków Family Guy'a. :D
Pozdrawiam serdecznie!
Maryśka (no.. Julka też pozdrawia z głębi mojego dużego brzucha)
A na koniec jeszcze coś ode mnie. Nie mogę nic dodać to powyższego przepisu - ideologicznie jest doskonały :)
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- 2 garnki (albo jeden, jeżeli tylko jeden się posiada)
- jakiś sztuciec do mieszania (potem się nim dokonuje konsumpcji, więc mniej mycia)
- micha (w czymś to trzeba zjeść)
- to coś do gniecenia ziemniaków (ale tylko w wypadku, gdy posiadamy coś takiego i na dodatek nie lubimy szpinaku)