Składniki:
- hiper-super-market
- rozgadany kolega
W weekendy w supermarketach jest mnóstwo degustacji. My, jako studenci, musimy to wykorzystać. W sensie, że popróbować, a że porcję są takie małe, że smaku nie czuć to inna sprawa :P Na śniadanie wybieramy się w sobotę lub niedziele od godziny 9 do mniej więcej 11, później sępy rozdrapią nasze śniadanie.
Pierwsze co to bierzemy koszyk i robimy rundkę kontrolną. Po paru razach nabiera się wprawy i od razu wiadomo, gdzie mogą stać hostessy z degustacją naszych ulubionych produktów. Jak już wiemy co podają dzisiaj w super-hiper-cool-markecie ustalamy sobie jadłospis.
Danie główne.
Boczniaki. Przeważnie jest ich dużo i są smażone. Jak ktoś lubi grzyby to jest to chyba najlepsza opcja, ze względu na to, że najkrócej się na nią czeka.
Sosy z makaronem lub gotowe dania ze słoika. Opcja ekskluzywna, ze względu na długość oczekiwania przed konsumpcją. Sępy cały czas krążą wokół tych potraw i ciężko się dopchać. Może być to dobra opcją we wczesnych godzinach rannych (mało sępów).
Zupy przecierowe. Pożywne (nie tak jak poprzednie dania) i nie trzeba zbyt długo czekać na podgrzanie.
Wędliny, parówki i inne mięsiwa. Bardzo dobra opcja, pożywne i czas oczekiwania jest praktycznie zerowy. Wady są takie, że kęsy są dość małe i nie ma żadnej zagryzki.
Napoje.
Czasami trzeba przepłukać gardło, tak profilaktycznie, żeby dobrze czuć smak przy następnym stoisku. I tak na początek proponuje soki. Musicie pamiętać, żeby nie próbować nowych smaków. Niektóre są okropne i psują smak wszystkiego. Z sokami nigdy nie ma problemu, zawsze są.
Jogurty pitne tudzież aktimelo-podobny. Świetnie nadaję się na płukanie gardła, jednak dostępny jest tylko w pierwszych fazach rozpoczęcia promocji.
Piwo. Tak, raz mi się to zdarzyło, była degustacja piwa. Tylko to było Karmi (co tak naprawdę nie można nazwać piwem). Bardzo rzadko spotykane i tylko specyficzne gatunki. Nigdy nie było Żubrów =]
Deser i kawa.
Wybór deserów jest naprawdę ogromny. Dla spóźnialskich zostają tylko one.
Płatki śniadaniowe z mlekiem. Stanowią one alternatywę dla pełnego posiłku. Pożywne, mokre i w ogóle pyszne. Jak już są na promocji to nigdy ich nie braknie.
Batoniki. Panie chodzą przeważnie z tacami. Można złapać parę kawałków, byle nie za dużo. Robi się za słodko i znowu trzeba iść na napoje.
Jogurty. ZAWSZE SĄ! I to nawet w ciągu tygodnia. Przeważnie jest wystawionych kilka smaków i wszystkie należy spróbować. Jogurty to samo zdrowie :)
Kawa. To wszystko należy zapić kawą. Proste i oczywiste.
Technika jedzenia
Skoro mamy już ułożony jadłospis należy zacząć jeść. Na pewno każdemu jest głupio stać i czekać aż hostessy dołożą Ci jedzenia. One się w końcu wkurzą i przestaną nakładać. Ale jest sposób na uniknięcie tego, z pomocą przyjaciela.
98% hostess to kobiety (niektóre są strasznie brzydkie, ale mimo wszystko to kobiety), a każda kobieta mężczyzny chce. Zanim podejdziemy do stoiska patrzymy na kumpla, pokazujemy mu wzrokiem hostessę i motywujemy gadką:
-Rwij lachona! Na co czekasz? Aż się lachon zestarzeje?
Gdy kolega grzecznie zarywa lachona, my tajniakiem lub półtajniakiem jemy wszystko co jest na stoisku. Jeśli kolega jest wyjątkowo dobrym podrywaczem powinien zastosować tekst w stylu:
-Ej, no po co będziesz nakładać takie małe porcję? Nałóż nam większe porcję i szybciej pójdziesz do domu :)
Rzadko skutkuje :P Ale zawsze wtedy dostajemy dokładkę małych porcji :D Dlaczego samemu nie można tego robić tylko trzeba mieć kolegę? Bo to nieładnie mówić z pełnymi ustami, a my przecież przyszliśmy się najeść :)
Pamiętam te wspaniałe śniadania i desery na pierwszym roku jak zdarzyło mi się pójść z kuzynem i jego kumplem na zakupy :) Wspaniałe czasy :D
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- kompletnie nic