Składniki:
- wiśnie
- cukier (dużo)
- woda mineralna
- spirytus (96% dla pewności)
Wiśnie myjemy, przebieramy a hobbyści mogą nawet drylować (wtedy do sekcji z zabrudzeniami można dopisać kuchnię itd...). Do dużego słoja nasypujemy cienką warstwę cukru na dno, wrzucamy obeschnięte po myciu wiśnie i przesypujemny cukrem. Chodzi o to, by wszystkie wiśnie były conajmniej obtoczone w cukrze. Na sam koniec, gdy skończą się wiśnie należy przysypać je cukrem tak, żeby powierzchnia się wyrównała i była sucha. Zostawiamy na dobę (żeby puściło trochę soku - będzie tego jednak niewiele) i zalewamy spirytusem. Mi wyszło 0.5 litra spirytusu na 3 litry mieszanki wiśni z cukrem. Zostawiamy, niech się przeżre i nabierze mocy urzędowej. Pod żadnym pozorem nie mieszać na początku, bo wiśnie się rozwalą. Z upływem czasu pojawi się nieco więcej cieczy, a wisienki udadzą się ku górze. Na 100% nie rozpuści się cały cukier samorzutnie. W tym celu należy się zaopatrzyć w taką drewnianą łyżkę. Do ostrożnego wymieszania nagromadzonego na dnie cukru, należy użyć jej trzonka. Aby zwiększyć możliwość rozpuszczania się cukru w nalewce, należy dostarczyć rozpuszczalnika, czyli wody mineralnej (bo kranówa przegotowana zazwyczaj ma jakiś smak). Ale nie za dużo na raz, żeby nie osłabić nadmiernie trunku.
W momencie, gdy cały cukier się wchłonie, wyciągamy wiśnie do osobnego słoika i zalewamy nalewką, żeby nie leżały suche. Płyn rozlewamy do butelek. Podobno nalewki powinny "dojrzewać" przez jakiś czas, żeby nabrać w pełni szlachetnego smaku. Ale wisienki można konsumować natychmiast.
Wisienki z takiej nalewki, w przeciwieństwie do czereśni, mają miąższ. Dodatkowo są bardzo słodkie, mają moc i cudowny aromat wiśni (tego czereśnie też nie mają).
Zbrudzone naczynia i nie tylko:
- drewniany trzonek drewnianej łyżki
- słój